Opis powstania pierwszej szkoły w Mysłowicach pochodzący z książki "Historja Parafji Mysłowickiej", napisanej przez ks. Jana Kuderę i wydanej w 1934 roku

 

 

[...] W Mysłowicach z chwilą usamodzielnienia się miejscowości i wyzwolenia spod władzy pana powstała też parafjalna szkoła około połowy XIII wieku. Stała ona w pobliżu kościoła pewnie na tem samem miejscu, gdzie stanęła ostatnia kościelna szkoła w roku 1826 naprzeciw głównego wejścia do kościoła, choć może z racji nowej budowy przesunięto ją raz w tę, drugi raz w inną stronę kilka metrów dalej. Nauczycielem aż do pruskich czasów był pomocnik plebana, kleryk dążący do stanu kapłańskiego, jak to wyraźnie czytamy w protokóle wizytacji z r. 1598. Opłacał go sam pleban, dając mu pewną część dziesięcin kościelnych, a dopiero począwszy od XVII w. słyszymy o osobnych pieniężnych fundacjach przeznaczonych wyłącznie dla rektora szkoły. Wykładano w szkole tak zwane trivium, to jest podstawowe rzeczy polskiego języka, czytania, pisania i trochę łaciny, której w dawniejszych czasach używano o wiele więcej aniżeli dziś. Że szkoła mysłowicka stała na pewnej wysokości, poznajemy z tego, iż na początku XV w. w wyrokach sądowych częściej wymienia się księży, których nazwy wskazują na pochodzenie z miejscowości należących do parafji mysłowickiej.

 

 

Około roku 1436 mamy nawet jakiegoś księdza Grzegorza z Mysłowic, uczonego, który był archidiakonem we Lwowie i około r. 1470 napisał książkę „Sermones dominicales passim cum glossis polonicis”. Jeżeli dalej uwzględnimy, że po kilkumiesięcznym pobycie św. Jana Kapistrana na Śląsku i w krakowskiem w r. 1453 nastąpiła druga fala powołań do wyższych studjów z parafji mysłowickiej, i że w wyroku z r. 1488 kończącym zatargi między ks. plebanem Wacławem i Wacławem dzierżawcą Mysłowic ostatni został zasądzony pomiędzy innemi na publiczne przeproszenie plebana, zakupienie dziesięcin plebanowi i jego księżom a jeżeli przyjmiemy, że do tych księży plebana mógł też należeć rektor szkoły, to wszystko wskazuje na to, że szkoła w Mysłowicach w XV wieku jako miejska miała pewne znaczenia. W r. 1536 słyszeliśmy o ks. Wojciechu z Mysłowic i o jego znaczeniu. Kształcił się też w mysłowickiej szkole około r. 1550 Olbrycht Strumieński, starszy od przyjaciela swego Bartosza Paprockiego, autor książki „O sprawie, sypaniu, wymierzaniu i rybieniu stawów; także o przekopach, o ważeniu i prowadzeniu wody” (w Krakowie Łazarz Andrysowic drukował anno domini 1573) i innych książek z dziedziny gospodarstwa, których tytuły się nie zachowały. Olbrycht Strumieński sam o sobie myśli bardzo skromnie i żałuje, że prócz wychowania w szkole parafjalnej nie ma wyższego wykształcenia.

 

 

Inni jednak mieli o nim lepsze zapatrywanie i powiadają, że piśmiennictwo europejskie XVI wieku o urządzaniu stawów nie posiada lepszego traktatu. Jest więc nasz Olbrycht Strumieński chlubą mysłowickiej szkoły. Kilkanaście lat później, w r. 1612, znowu jakiś parafjanin mysłowicki Walenty Roździeński wydał jedyną we swoim rodzaju książkę „O sławnym kunszcie żelaznego hutnictwa”. „Jedyną” jest ta książka rzeczywiście dlatego, że tylko w jednym egzemplarzu, a to w kapitulnej bibljotece gnieźnieńskiej egzystuje, a potem dlatego, ze jest pisana wierszem, co było rzadkością, bo mieliśmy wtedy bardzo nielicznych wierszopisarzy jak np. Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego. Czy Roździeński kształcił się w mysłowickiej szkole, tego z całą pewnością powiedzieć nie możemy, chociaż przypuścić można. W rozdziale o proboszczach słyszeliśmy już, ilu to kandydatów wykształconych w szkole mysłowickiej otrzymało święcenia kapłańskie. Dlatego ich tu wszystkich wymieniać nie chcemy. Ale o dwóch, którzy w tej książce jeszcze nie są wyszczególnieni, a którzy jednak z mysłowickiej szkoły wyszli, wspomnieć tu trzeba, a to o ks. Szymonie Kuderze, który na połowie XVII wieku był proboszczem we Wieszowie i o ks. Janie Kuderze, którego akta parafjalne w Gliwicach w latach 1702-1706 jako wikarego notują.

 

mysowice 1590 1

Wizualizacja Mysłowic z 1590 roku na podstawie planu zamieszczonego
w książce "Geschichte der Stadt Myslowitz in Ober Schlesien"
wydanej w 1867 roku przez dr. J. Lustiga.

 

Nieprzerwane wiadomości o szkole mamy od r. 1598. Znany protokół wizytacji z listopada roku 1598 powiada nam, że istnieje szkoła, w której mieszka i uczy subdiakon, nazywany w mieście rektorem szkoły albo też bakałarzem, która to ostatnia nazwa oznacza najniższy stopień w teologji dający klerykowi pierwszy tytuł i odznaczenie. Kleryk ten równocześnie był w kościele organistą i kantorem, za które to czynności pobierał od plebana rocznie 20 florenów. Wizytator daje rektorowi szkoły upomnienie, aby zaniechał tańców, ponieważ jest na subdiakona wyświęcony i dąży do kapłaństwa. Takiemi rzeczami kleryk pod karą suspensy nie ma się wcale interesować, tam nie być obecnym i plebanowi według dekretu na klaśnięcie ręki być posłusznym. Chyba nic tak wyraźnie jak właśnie ta notatka w protokole nie mówi, w jakim stosunku była szkoła do kościoła i plebana. Jeżeli jeszcze dodamy, że w akcie z dnia 28 listopada r. 1600 dotyczącym kupna placu pod nowy szpital przez ks. plebana Marciszewskiego jako granicę z jednej strony podaje się „uliczkę od szkoły” - szkoła stała frontem na plac szpitalny – i że wtenczas dzisiejszej ulicy Starokościelnej jeszcze nie było, to z tego poznajemy, iż szkoła całkiem leżała na terenie kościelnym, że więc była aneksem kościoła. Dlatego też pani Mysłowic Anna Katarzyna Salomonowa w ostatnim w swoim zapisie z dnia 16 września r. 1614 dla rektora szkoły przez ręce plebana przeznacza rocznie 6 talarów. A gdy w r. 1617 z racji pożaru Mysłowic spalił się pomiędzy innemi szpital, po części kościół i pewnie też szkoła podniszczała, to nie kto inny jak pleban postarał się o nową szkołę. Podobnie jak Salomonowa tak wnuk jej ks. proboszcz Gosławski w testamencie z 2 maja r. 1658 do rąk proboszcza przeznacza dla organisty t. j. Rektora szkoły rocznego czynszu 52 złotych. Jeszcze 14 lutego r. 1756 obywatelka Mysłowic Barbara Janwiska w testamencie robi fundację dla dzieci szkolnych, ale przez proboszcza za odśpiewanie litanji w niedzielę daje wypłacić 6 ortów dzieciom szkolnym z tej fundacji.

 

mysowice 1590 2

Wizualizacja Mysłowic z 1590 roku na podstawie planu zamieszczonego
w książce "Geschichte der Stadt Myslowitz in Ober Schlesien"
wydanej w 1867 roku przez dr. J. Lustiga.

 

Taki stan zależności szkoły od kościoła, ale też opieki nad szkołą przez kościół przetrwał aż do chwili zagarnięcia Śląska przez króla pruskiego Fryderyka II. Posypały się teraz jak z roku obfitości rozporządzenia liczne dla szkolnictwa. Niektóre z nich dużo przeinaczyły, ale stanu posiadania aż do tak zwanej ustawy o utrzymaniu szkół (Volksschulunterhaltunsgesetz) z r. 1906 nie naruszyły. Niektóre zaś, jak niemądre ukazy o zaprowadzeniu niemieckiego języka zostały na papierze. Szkoła nasza aż do połowy XIX wieku została polską, choć tam też uczono trochę po niemiecku. Skutek był ten, że dzieci po niemiecku się nie nauczyły, a w polskiem się zaniedbały. Sam kronikarz (Lustig) Mysłowic powiada, ze gdy na początku XVIII wieku obywatele kładli pod piśmienne akty swoje piękne podpisy, to na końcu XVIII w. nawet członkowie magistratu podpisywali się trzema krzyżykami. Większe znaczenie miał regulamin de gravaminibus z 8 sierpnia r. 1750, który sprawę świadczeń budowę kościelnych budynków t. j. Kościoła, plebanji i szkoły rozłożył na patrona i parafjan, jeżeli kościół sam na to własnych funduszów nie posiadał.

 

 

Gruntowniej i już nie tak jednostronnie ujmuje sprawy szkolne katolicki regulamin szkolny z r. 1765, wypracowany przez opata Felbigera, podpisany przez króla 3 listopada 1765 r., a dekretem biskupim z 29 grudnia r. 1765 wprowadzony w życie. Według niego należy 1) ustanowienie nauczyciela do władzy biskupiej, 2) utrzymanie szkół do rodziców, którzy za każde dziecko winni byli uiścić pewną kwotę, do gmin z współudziałem dominjum i do plebana, który dwa razy w roku miał urządzić kolektę kościelną na cele szkolne, 3) nadzór nad szkołą leży wyłącznie w rękach czynników kościelnych. Co do drugiego punktu, to w Mysłowicach już w r. 1766 widzimy, jak świadczenia na budowę mającej powstać nowej szkoły i na utrzymanie jej podzielone zostały na dominjum i pojedyncze gminy, indentyczne z katolickimi ich mieszkańcami. Szczególnie na budowę tej szkoły dominjum dostarczyć miało potrzebnych materjałów, miasto Mysłowice furmanek i robót pomocniczych we wartości 94 talarów, katoliccy mieszkańcy Katowic zapłacić 6 talarów, Brzezinki 6 talarów, Załęża 6 talarów. Na utrzymanie zaś szkoły wzgl. Nauczyciela miały płacić Mysłowice 9 talarów 26 czeskich, Roździeń 5 talarów 3 fenigi, Szopienice 3, 14, Brzęczkowice 3, 14, Brzezinka 5, 15, 3, Bogucice 5, 2, 3, Katowice 8, 12 a Załęże 6 talarów.

 

 starokoscielna 10 2Budynek szkoły parfialnej oraz szpitala w okresie międzywojennym.

Budżet ten pewnie był zrobiony przez człowieka nieobeznanego z tutejszemi stosunkami, bo przecież Bogucice z Katowicami i Załężem miały swoją własną szkołę. Bądź jak bądź do budowy w tym roku nie przyszło, bo z racji mającego być ustanowionym drugiego nauczyciela cały budżet stał się nierealny. Dopiero w roku 1779 przyszło do budowy nowej szkoły ale już bez współudziału Bogucic, Załęża i Katowic. Szkoła ta musiała być bardzo licho wybudowana, skoro już w r. 1821 nastąpiła potrzeba wybudowania nowego budynku szkolnego, do czego jednak na razie nie przyszło, bo tymczasem niektóre miejscowości należące do parafji tak były urosły, że chciały mieć swoje własne szkoły. Tak wtedy powstała w r. 1821 na brzęczkowickim gruncie szkoła dla Brzęczkowic i Brzezinki, w r. 1823 szkoła w Roździeniu dla Roździenia i Szopienic. Później, w r. 1848, powstała szkoła w Janowie. Więc sprawa nowej szkoły w Mysłowicach przewlekła się aż do roku 1826, w którym to roku za sumę 1583 talarów wzniesiono budynek dziś jeszcze stojący niedaleko głównego wejścia do starego kościoła przy współudziale dominjum i katolickich mieszkańców t. j. Parafjan z Mysłowic i wsi Janowa. Wyraźnie nam to pokazuje, że szkoła była parafjalna, bo choć gminy Mysłowice i Janów ze swojej strony coś zapłaciły, to pieniądze te tylko przez repartycję na katolickich mieszkańców zebrały. Jako parafjanie katoliccy mieszkańcy swoje składki złożyli i szkoła była tak jak przedtem kościelną.

 

 

Szkołę nową mieszczącą na parterze jedną klasę i mieszkanie dla pierwszego nauczyciela, w pierwszem piętrze dwie klasy a w szczycie mieszkanie dla drugiego nauczyciela poświęcił 29 stycznia r. 1827 ks. proboszcz Nyga, wygłaszając po odprawieniu mszy św. okolicznościowe przemówienie. Niedopatrzeniem nazywać trzeba, jeżeli w r. 1821 dopuszczono do szkoły tej żydowskie dzieci. Wszystkie bowiem regulaminy szkolne, jakeśmy to już raz słyszeli, włącznie z edyktem z Güntersblum z 14 lipca r. 1793 i nowelą do katolickiego regulaminu szkolnego z 18 maja 1801 r. nie kwestjonowały bynajmniej prawa własności kościoła co do szkoły, a ustawa o utrzymaniu szkół (Volksschulunterhaltungsgesetz) z r. 1906 powiada, ze wszystkie szkoły istniejące w XVIII wieku należy uważać za szkoły kościelne i własność kościoła. Niezrozumiałą dlatego jest rzeczą, jak w r. 1908 ks. proboszcz Klaszka mógł od miasta „odkupić” walący się budynek starej szkoły za horendalną sumę pieniędzy i odstąpienie kilku morgów gruntu kościelnego. Szkoła ta była niezaprzeczalną własnością kościoła. Zamiast odkupić miał proboszcz budynek szkolny dla kościoła rewindykować, a miasto powinno było za używanie szkoły na szpital od 1877 do 1907 r. pewną sumę zapłacić albo przynajmniej budynek w dobrym stanie zwrócić.

 

starokoscielna 10 1Budynek szkoły parfialnej oraz szpitala w okresie międzywojennym.

 

Co do wewnętrznego ustroju szkoły, to wspominamy katolicki regulamin szkolny z r. 1765 miał też na oku reformę samego szkolnictwa przez przymus szkolny, popieranie niemczyzny i nauczanie według metody opata Felbigera w Żeganiu. Jak reforma językowa wypadła, jużeśmy słyszeli. Przymus szkolny miał taki skutek, że w r. 1797 uczęszczało do szkoły z Mysłowic 33 chłopców i 11 dziewcząt, a po 5 chłopców wzgl. Dziewczny z Brzezinki, Brzączkowic, Roździenia, Szopienic i Janowa, razem 82 dzieci. Co się zaś tyczy nowej metody Felbigera, to o pierwszym nauczycielu ustanowionym po ogłoszeniu regulaminu z r. 1765 Bernaciku tego nie wiemy, czy on się tej metody był nauczył. To samo trzeba powiedzieć o Franciszku Michałku, który wspomniany jest w r. 1773 i za urzędowania Bernacika był drugim nauczycielem. A więc od r. 1773 mamy w Mysłowicach dwóch nauczyciel. Po śmierci albo odejściu Bernacika Michałek stał się pierwszym nauczycielem, a od r. 1779 Wincenty Gardawski drugim nauczycielem. O nim już wiemy, że się Żegańskiej albo Felbigerowskiej metody nauczył, bo w metrykach jest zapisany jako informator prolium in methodo Saganica seu in schola reali. W r. 1798 był pierwszym nauczycielem Józef Drabik, a drugim nauczycielem i pomocnizcym organistą Kołodziejczyk. Ks. Nyga każdemu z nich poświęca po jednym łacińskim dystychu.

O Drabiku pisze tak:

Pacifice vivit viduus, velut unda quieta,

Quae tamen incautis esse profunda solet,

a o Kołodziejczyku i jego żonie pisze tak:

Si vir opes mundi, si luxus uxor haberet,

Contentum posses dicere coniugium.

Po śmierci Drabika w roku 1814 Kołodziejczyk stał się pierwszym nauczycielem i jako taki urzęduje do roku 1826. Po nim był pierwszym nauczycielem Wiesiołek, będący w Mysłowicach już od r. 1822, a drugimi nauczycielami byli Józef Fójcik (do 1828 r.), Józef Markiewka (do 1831 r.) i Józef Dendera. Po śmierci Wiesiołka w roku 1835 Dendera stał się pierwszym nauczycielem i organistą, a drugimi nauczycielami i pomocniczymi organistami byli Ignacy Kutzi, a od roku 1841 Stefan Maase. 1 czerwca 18441 roku otworzono trzecią klasę, 14. IX. 1857 czwartą klasę, niedługo potem piątą klasę, w roku 1859 szóstą klasę. Przy reorganizacji szkolnictwa w Mysłowicach w r. 1860 odłączono organistostwo od urzędu nauczycielskiego i szkołę podzielono na oddział męski i żeński. W roku 1863 było ośm klas, w r. 1865 – 9 klas. Wzrost liczby dzieci szkolnych przedstawia się tak: w roku 1796 było 82 dzieci włącznie z Roździeniem, Brzezinką i Janowem, w roku 1857 było dzieci 334 (tylko z Mysłowic), w r. 1865 było 662, w roku 1869 było 757, a w roku 1871 było 813 dzieci w 10 klasach. Ustawa z 11 marca 1872 r. o nadzorze szkolnym pozbawiła ks. proboszcza Kleemanna rewizorstwa nad szkołami w parafji. Rewizorami, nazywającymi się teraz inspektorami lokalnymi, stali się w Mysłowicach aptekarz, w Brzezince rachmistrz kopalniany (Schichtmeister), a gdzie indziej myśliwcy, ekonomi i i t. p. którzy byli oczywiście lepszymi „fachowcami” od księży.

 

 

Ten sam wrogi kościołowi katolickiemu duch objawia się w reskrypcie ministerjalnym z dnia 11. IX. 1873 r., zezwalającym na zamianę szkół katolickich na symultanne. Rok później ministerstwo złagodziło w dniu 18 maja 1874 r. reskrypt ten na korzyść szkoły wyznaniowej, polecając podwładnym organom pod tym względem ostrożność, albo raczej neutralność. Jak neutralność ta w praktyce wyglądała, szczególnie w prowincjach katolickich i polskich, wynika n. p. z rozporządzenia rejencji opolskiej z dnia 22 grudnia 1874 r., wysłanego do wszystkich magistratów Górnego Śląska, w którem rejencja poleca zaprowadzenie szkół symultannych, 1) by uczniom jedno- wzgl. Dwuklasowych szkół umożliwić uczęszczanie do szkół o wyższej organizacji, to znaczy, by dzieciom protestanckich jedno- i dwu- klasówek, bo o takie chodziło, kosztem katolickich podatników dać lepsze wykształcenie; 2) by mieszając uczniów różnej narodowości i religji dać wykształcenie o szerszym światopoglądzie i szerszych pojęciach, to znaczy, by nasze polskie i katolickie dzieci zlutrzyć i zniemczyć.

 

plac wolnosci 1

Nowa szkoła bezwyznaniowa (po lewej) na placu Wilhelma około 1900 roku.
Obecnie Plac Wolności.

 

Magistratowi mysłowickiemu i radzie miejskiej, korporacjom wówczas nawskroś nienawistnym duchowieństwu i Kościołowi katolickiemu w ogóle, rozporządzenie to było bardzo na rękę, zwłaszcza że miasto stało wobec zadania wzgl. przymusu wybudowania nowego gmachu szkolnego, ponieważ stara szkoła przy kościele N. Marji P. w żaden sposób powiększyć się nie dała a liczba dzieci w 10-ciu klasach wynosiła blisko 900. Ze salami szkolnemi wynajętemi w kilku domostwach prywatnych na rynku i na ulicy Modrzejowskiej były wielkie niedogodności a miastu nakazano też pomyśleć o wybudowaniu szkół dla coraz to większej liczby dzieci protestanckich i żydowskich, które były umieszczone także w domach prywatnych. Więc magistrat chcąc jednym zamachem te trzy kwestje załatwić, powziął uchwałę zamiast trzech szkół wyznaniowych wybudować jedną symultannę. Szkoła ta stanęła na dzisiejszym placu Wolności i w roku 1877 jako bezwyznaniowa otwartą została. W dniu 16 czerwca r. 1882 co prawda katoliccy radni miejscy razem z wielką liczbą katolickiego obywatelstwa u rejencji opolskiej stawili wniosek o przywrócenie wyznaniowej szkoły i rejencja też zezwoliła na otwarcie katolickiej szkoły na wielkanoc r. 1886, magistrat jednak wniosek odrzucił, choć liczba dzieci katolickich wynosiła 1046 a protestanckich i żydowskich 171 wzgl. 96.

 

 

plac wolnosci 2

 Dawna szkoła bezwyznaniowa wybudowana w 1877 roku.
Fotografia z lat 60-tych XX w.

 

Budynek zaś starej szkoły kościelnej magistrat potraktował jako własność miejską, niewiadomo tylko jakiem prawem, i przeznaczyły na szpital miejski, służący temu celowi aż do r. 1907. [...]