Nie wystarczy być punktualnym...

Rozmowa z panem Mieczysławem Budzińskim, mysłowickim zegarmistrzem.

 

Życie Mysłowic – przeszło pół roku temu otworzył Pan nowy, duży sklep, właściwie salon, z zegarkami, zegarami i różnego rodzaju czasomierzami...

Mieczysław Budziński – Na Śląsku jest to pierwszy sklep tego typu.

 

ŻM – O od razu z tak różnorodna ofertą, że aż trudno się zdecydować, jaki zegarek kupić !

MB – Za rok, za dwa, wybór będzie jeszcze większy. Ale w mojej firmie nie kupuje się na oślep. Zawsze potrafimy doradzić każdemu klientowi, zaproponować to, co będzie najlepiej odpowiadało jego upodobaniom oraz możliwościom finansowym.

 

ŻM – Firma Budziński to...

MB - ...fachowość. Każdy zegarek poddajemy przeglądowi. Do klienta trafia sprawdzony i z pełną informacją – jakiej jest klasy i jakie są jego możliwości. A jeśli zdarzy się jakiś pech – zapewniamy serwis gwarancyjny. Zegarkami handluje się wszędzie – w sklepie z garnkami, na targu. Tam jest może trochę taniej, ale pewność zakupu naprawdę zegarka daje wyłącznie zegarmistrz. U mnie nikt nie kupuje nieświadomie tandety, podróbki, czy falsyfikatu, których jest wszędzie pełno i są nie do odróżnienia przez laika od cennych oryginałów.

 

Budzinski Mieczyslaw 01Fot. Krzysztof Kołodziej 

 

ŻM – Do niedawna zajmował się Pan tylko naprawami zegarków w niewielkim lokalu przy Rynku (pod adresem Bytomska 2)...

MB – Jeszcze w czasie okupacji zegarmistrze również sprzedawali zegarki... Ale po wojnie stało się to niemożliwe. Teraz na Bytomskiej 2 urządziłem tylko sklep, a tutaj, w przedłużeniu rynku (pod adresem Rynek 8c) wykonuję wszystkie zegarmistrzowskie usługi. Mojej oferty nie ograniczam jednak do zegarów wszelkiego rodzaju i związanych z nimi akcesoriów, proponuję klientom również inne artykuły, np. aparaty fotograficzne.

 

ŻM – Po prawie pół wieku powrót do jednej z tradycji zegarmistrzowskich – handlu zegarkami... Czy wie Pan, kto był pierwszym mysłowickim zegarmistrzem ?

MB – Zegarmistrz Weiss, który na początku naszego stulecia miał swój warsztat przy Rynku, tam gdzie jest teraz apteka. W 1924 roku przy ulicy Grunwaldzkiej otwarł swój zakład Pan Garcarczyk. W tamtych czasach była to firma, która naprawiała, składała i sprzedawała zegarki praktycznie z całego świata. Mój ojciec, Wacław Budziński, pod koniec II wojny światowej przywędrował do Mysłowic z poznania już jako czeladnik. I dalej uczył się zawodu u Pana Garcarczyka właśnie, by potem, w 1945 r., jako ostatni z uczniów wykupić i przejąć jego warsztat. Po Panu Garcarczyku mój ojciec jakby odziedziczył podstawowe wartości zegarmistrzostwa – wyszkolił 20 uczniów, a trzej z nich uczyli mnie zegarmistrzostwa już po Jego śmierci w 1961 r. Ja najpierw ukończyłem Technikum Budowy Maszyn w Mysłowicach, zresztą równocześnie pracując, a potem dopiero zrobiłem dyplom mistrzowski. Po śmierci ojca taką ostoją była mama, Elżbieta Budzińska, która dzielnie prowadziła nasz zakład aż do 1983 roku, kiedy to wszystkie sprawy przekazała mnie.

 

ŻM – Ojciec-poznaniak zaszczepił Panu tradycje zegarmistrzowskie, zaś mama-mysłowiczanka...

MB - …sentyment do Mysłowic. Zresztą ja przecież urodziłem się tutaj i dlatego w Mysłowicach pozostałem. Taki salon zegarmistrzowski mogłem otworzyć w Katowicach, w świetnym miejscu, bo przy ul. 3 maja... i nawet czynsz byłby tam niższy !

 

 Budzinski Mieczyslaw 03
Fot. Krzysztof Kołodziej 

 

ŻM – Wszyscy rzemieślnicy narzekają, że komunizm niszczył rzemiosło, ale dopiero ustawodawstwo od niedawna wolnej Polski skutecznie je likwiduje... Pan się nie skarży...

MB – I tak i nie... Oczywiście nie wszystkie rzemiosła są w stanie się obronić – specyfika wielu branż utrudnia, a niekiedy uniemożliwia korzystanie ze swobód gospodarczych i handlowych właściwych dla gospodarki rynkowej. Te powinny być pod jakąś ochroną, nawet ustawodawczą. Sądzę jednak, ze wielu rzemieślników nie potrafi się szybko przystosować do normalnych warunków pracy. Trzeba być elastycznym, podejmować ryzyko niekiedy nawet na granicy ekonomicznego rozsądku. Np. ja nie mogę zajmować się już tylko naprawą i konserwacją, przywróciłem tradycję zegarmistrzowską handlu zegarkami również i właśnie z przyczyn ekonomicznych. Jednak recesja i mnie doskwiera.

 

ŻM – Ale szuka Pan nowych możliwości, wskrzesza tradycyjne, nie polegając wyłącznie na opiece św. Eligiusza, patrona zegarmistrzów i złotników...

MB – Nie wolno żądać cudów, lecz nie powinno się nie doceniać patronatu duchowego... Nic innego tak człowieka nie umacnia. Toteż nie tylko dla integracji naszego środowiska i wymiany zawodowych doświadczeń warszawski cech zegarmistrzów wspólnie z franciszkanami zorganizował już trzykrotnie – w latach 1985, 1988, 1990, zawsze w grudniu z okazji naszego święta patronalnego – zjazdy zegarmistrzów w Niepokalanowie. Dlaczego w Niepokalanowie ? Bo tam właśnie powstała jedyna w świecie dwunastotomowa encyklopedia zegarmistrzostwa, dzieło franciszkanów – zegarmistrzów. Pracę nad nią rozpoczął w 1936 r. brat Wawrzyniec Podwapiński. Jego kontynuatorem jest brat Bernard Bartnik. Obaj franciszkanie są uznanymi w świecie autorytetami w dziedzinie zegarmistrzostwa. Stworzony przez franciszkanów klimat skupienia, w którym odbywały się niepokolanowskie spotkania, sprzyjał polepszeniu naszego wewnętrznego spokoju, tak potrzebnego nam – zegarmistrzom przy pracy.

 

ŻM – Jak zostać zegarmistrzem ?

MB – Nie wystarczy chcieć – trzeba posiadać również odpowiednie predyspozycje. Kandydat na zegarmistrza musi mieć dobry wzrok, idealne zdrowie, dobrą przemianę materii, zamiłowanie do czystości... Musi być schludny i poukładany... Uczeń musi przejść poszczególne etapy pracy i albo przepada, albo idzie dalej. Zegarmistrzostwo tradycyjne wymaga od człowieka zaangażowania psychicznego i intelektualnego. Można nauczyć techniki trzymania narzędzi, operowania nimi, ale jak brakuje zmysłu do tej pracy, tego co jest talentem, pasją i tym nieuchwytnym genem zegarmistrzowskim – to najlepsze chęci będą daremne. Nie wystarczy być punktualnym...

 

ŻM – Tradycja rodzinna, przekazywanie zawodu z pokolenia na pokolenie, ma zapewne w zegarmistrzostwie bardzo duże znaczenie...

MB – Nie ma tu żelaznej reguły, ale zegarmistrz, który „urodził się w pracowni zegarmistrzowskiej” ma największe szanse, by wyrosnąć na prawdziwego mistrza, na świetnego fachowca. W tym rzemiośle nie wystarcza opanowanie techniki i teorii – tu trzeba jeszcze wielu lat praktyki...

 

Budzinski Mieczyslaw 02
 Fot. Jerzy Suchanek

 

ŻM – Czasu, który mierzą zegary... Przyszłość staje się teraźniejszością, a teraźniejszość przeszłością... Na całe szczęście przeszłością są już nieuprzejme ekspedientki z państwowej sieci sklepów o wspólnej nazwie „Jubiler”, które oferowały najczęściej tylko sowieckie, albo enerdowskie zegarki...

MB – Tanie zegarki sowieckie (skopiowane ze wzorów zachodnich) chodziły z dokładnością około 45 sekund na dobę, czyli przeszło sześć razy gorzej niż tej samej klasy japońskie, mające dokładność około 7 sekund na dobę. Ale były też zegarki sowieckie wyższej klasy o dokładności około 1 -3 sekundy na dobę. To chyba nie tylko komunizm, ale ogromne, kontynentalne rozmiary imperium rosyjskiego, a potem sowieckiego, wpłynęły na ukształtowanie się tam cywilizacji traktującej materię i czas bardzo niechlujnie, marnotrawienie. W przeciwieństwie do ciasnej w gruncie rzeczy Europy Zachodniej, której cywilizacja zarówno materię, jak i czas zużywa oszczędnie, precyzyjnie... ilość (nie tylko w produkcji tanich zegarków) połączyli z jakością – i to całkiem niedawno – dopiero Japończycy...

 

ŻM – Z której definicji czasu czerpie Pan natchnienie, jako zegarmistrz ?

MB – Oczywiście z tej, którą sformułował Newton: „czas płynie sam przez się, jednostajnie i niezależnie do czegokolwiek”.

 

ŻM – Czyli również od naszych zegarków...

MB – Ale ponieważ płynie jednostajnie, możemy mierzyć jego upływ dokładnie – więc warto kupić zegarek jak najlepszy.

 

ŻM – Niestety na te najlepsze zegarki większość Czytelników „Życia Mysłowic” i Pana Klientów zapewne nie stać. Co Pan w takim razie poradzi nam i zaproponuje gdy przyjdziemy do Pańskiego sklepu ?

MB – Przede wszystkim namawiam do kupna zegarka mechanicznego, bo jest najtrwalszy. Np. firmy Seiko, lub Citizen – zegarki dużej klasy, samonakręcalne, z kalendarzem. Już około pół miliona złotych. Nie są tak dobre, jak szwajcarskie, których cena przekracza 3 miliony złotych, ale wszystko co jeszcze tańsze nie zasługuje na specjalną uwagę. Jednak – jak już powiedziałem na początku tej rozmowy – moja oferta jest dostępna dla każdego, dostosowana do różnych możliwości finansowych i różnych upodobań moich klientów. Natomiast jeśli chodzi o zegarki kwarcowe, to zachęcam do kupna zegarków firmowych i z cyferblatem. Z dwunastogodzinnej tarczy szybciej i wygodniej odczytuje się „która jest godzina”. A ponadto cyferblat, gdy się nań spojrzy, znakomicie pomaga wyznaczyć sobie podział dnia. Nie umożliwia tego ekran cyfrowy. Dlatego też uważam, ze cyferblat jest wynalazkiem, z którego nie należy rezygnować.

 

ŻM – Czy naprawia Pan wszystkie zegarki ?

MB – Nie. Gdy koszt naprawy przekracza wartość zegarka, a nie ma on cech pamiątkowych, odradzam klientowi decydowanie się na reperację i i sugeruję kupno nowego. Najczęściej nie opłaca się naprawiać zegarków tanich, a więc niskiej klasy. Naprawiam wszystkie zegarki markowe i antyki. Niestety wciąż jeszcze są kłopoty z częściami zamiennymi. Wielu importerów prywatnych powiela błędy nieistniejących już importerów państwowych i sprowadza zegarki bez odpowiedniej ilości części zamiennych. To się coraz prędzej zmienia w tym względzie będzie na pewno już niedługo znacznie lepiej. Cóż, dążę do tego, by wykonywać, obok napraw i konserwacji mechanizmów, wszystkie prace zegarmistrzowskie, również te o bardziej jubilerskim charakterze – odnawianie tarcz, kopert, grawerowanie ich, wykonywanie tarcz i kopert na zamówienie. Ponadto chcę sprowadzać zegarki na specjalne zamówienia klientów. Obecnie staram się o certyfikat międzynarodowy, już robię naprawy autoryzowane zegarów firm: LONGINES, CERTINA, CYMA, CASIO, ponadto jestem jedynym oficjalnym serwisantem firmy CONTINENTAL. W lutym br. odbędzie się u mnie wernisaż tej firmy.

 

ŻM – Jakie czynniki oprócz ceny decydują o trwałości i niezawodności zegarków i zegarów ?

MB – Przede wszystkim to, w jakich warunkach jaki zegarek eksploatujemy. Im zegarek tańszy, tym bardziej jest wrażliwy i szybciej się zużywa, no np. ma mniej części metalowych, a więcej z tworzyw sztucznych. Na żywotność mechanizmu oczywisty wpływ ma to, czy konserwacje, naprawy i regulacje są wykonywane zgodnie z zaleceniami producenta i przez autentycznego fachowca, czy nie. Trzeba poza tym pamiętać, że na Śląsku ze względu na potwornie zanieczyszczone powietrze zegarki należy konserwować znacznie częściej niż np. w Warszawie, czy Białymstoku...

 

ŻM – Czy śpiochy kupią u Pana skuteczne budziki ?

MB – Polecam budziki kwarcowe, z modulowanym sygnałem elektronicznym. Są od mechanicznych znacznie skuteczniejsze ze względu na znacznie większą długość sygnału (około 10 minut), jego „budzącą” częstotliwość i trudne, niemożliwe „przez sen” wyłączanie. Ale najskuteczniejszym budzikiem jest własne przekonanie, że trzeba wstać !

 

ŻM – Z tego co Pan powiedział wcześniej wynika, że człowiek, który się para zegarmistrzostwem, musi mieć nie tylko specyficzne powołanie, ale i narzucić sobie ostrą samodyscyplinę, wręcz żyć z reżymie praktycznych zasad i wyrzeczeń... To bardzo trudne...

MB – Każde życie i każda praca, aby były godne, muszą podlegać porządkowi zasad etycznych i praktycznych. Zegarmistrzostwo nie jest tu wyjątkiem, tylko w tym zawodzie objawia się to wyraziściej.

 

Z Panem Mieczysławem Budzińskim, mysłowickim zegarmistrzem, rozmawiał Jerzy Suchanek

 

Życie Mysłowic nr 14, 24.XII – 10.II.1992 r.

cena 5.000 zł