1994

Mysłowice - miasto mojej młodości.

odc. 5

Czasy plebiscytowe oglądane okiem dziecka.

 

To co opisuję nie oddaje grozy mojego dzieciństwa. W mym wieku nie mogłem wszystkiego wiedzieć, bo zakres zainteresowania dziecka jest bardzo ograniczony, daleki od wielkiej polityki. Gwałty na osobach, które optowały za Polską były niezwykle okrutne. Kiedy czyta się literaturę tych czasów ma się wrażenie, że Niemcy byli niewinnymi aniołkami a Polacy urodzonymi mordercami. Kiedyś na pograniczu Austrii spotkałem pewnego inteligenta austriackiego, który powiedział mi: - „w czasie plebiscytu, jak czytałem, Polacy na Górnym Śląsku zajadle szaleli”..

Po niemiecku powiedział: „Die Polen haben dort furchthar gewütet” - Uśmiechnąłem się i nie dyskutowałem, bo najtrudniej dyskutować z człowiekiem, który przeczytał tylko jedną publikację. Zapomniał, że wyrokuje się gdy się zbada jedną i drugą stronę medalu, według maksymy prawnej: - „Audiatur et altera pars” - trzeba wysłuchać i drugą stronę. Historyk musi obiektywnie oceniać fakty, tak jakby nie miał Ojczyzny.

Niepokoje przeciągały się. W owym czasie głośną sprawą było zabójstwo najsławniejszego w rejonie piłkarza, który nazywał się Józef Fabian. Nie pamiętam, czy został z premedytacją zamordowany w czasie jakiejś burdy, czy też zginął w inny sposób. Byłem na pogrzebie tego reprezentacyjnego piłkarza i patrzyłem jak piłkarze ubrani w koszulki sportowe klubu nieśli trumnę. Może mają rację Niemcy, którzy twierdzą, że zamordowali go Polacy, ale sami nie są bez winy. Równy mu sławą piłkarz owych czasów Paweł Pawlik zginął w Oświęcimiu w niemieckim obozie koncentracyjnym. Znałem jeszcze jednego sławnego piłkarza klubu „Mysłowice 06”, ale już w czasach gimnazjalnych. Był nim R. Igła. Grał jako napastnik. Studiował na Uniwersytecie Wrocławskim i pisał się Igla, widocznie był przekonań niemieckich. Zawsze, gdy on grał starałem się dostać na boisko, bo było na co popatrzeć.

 

ktc 01[...]Mysłowice były przepięknym miastem.
Gdy się patrzyło z kolejowego mostu nad Przemszą którędy jechały pociągi z kierunku Krakowa,
widziało się wieże kościołów, mnóstwo kominów[...]

 

W tym rozgardiaszu plebiscytowym szerzył się też bandytyzm. Zbóje szturmowali nie tylko domostwa ale w miejscach odludnych napadali pojedynczych mężczyzn i kobiety lub nawet małe grupki śpieszących ludzi i rozbierali ich do naga, zabierając ubrania i wszystko co mieli przy sobie. Nazywano ich Entkleidungs-Komission – to znaczy Komisja Rozbiorcza. Przy tym zmuszali obrabowanych do śpiewania pieśni niemieckiej: - „O wie ist es kalt geworden” (O jak się oziębiło). Strach ogarniał ludzi, gdy za swymi interesami musieli o zmroku lub wieczorami śpieszyć do domu. Z tymi bandytami uporała się dopiero policja polska, jak tylko życie się ustabilizowało. Gdy plebiscyt się zbliżał, Niemcy ściągnęli z całych Niemiec ludzi, którzy mieli jakikolwiek kontakt z Górnym Śląskiem. Wystarczyło, że Niemiec przypadkowo urodził się na Śląsku, aby był dopuszczony do oddania głosu za Niemcami. Tych sprowadzonych na głosowanie Niemców umieszczano w szkołach lub innych lokalach. Widziałem jak uczniowie szkół średnich rozwozili sienniki i koce, by zapewnić im znośne warunki zamieszkania aż do momentu oddania głosu. Ci chwilowi emigranci dopełnili miarę niegodziwości przy głosowaniu. Słysząc o przygotowaniach do plebiscytu, zapytałem rodziców na kogo będą głosowali. Rodzice odpowiedzieli, że oddadzą głosy za Polską. Umotywowali swą decyzję tym, że Polska jest krajem katolickim i Kościół będzie tam miał możliwość rozwoju. Tymczasem Niemcy są w większej części krajem protestanckim, przeto faworyzują na każdym kroku protestantów. Ojciec w pracy miał, często kontakty z urzędnikami protestanckimi, którzy go łudzili, że w razie zmiany wiary będzie awansował i zwiększą się jego pobory. Ojciec wtedy już był urzędnikiem, bo chociaż zaczynał od łopaty, to za wierną służbę otrzymał awans na urzędnika niższej rangi. Jego sumienność w pracy podpadała wyższym władzom kolejowym. A co do zmiany wyznania, ojciec bronił się tłumacząc, że kapłan katolicki ma sukcesję od Chrystusa Pana i Apostołów przekazywaną przez święcenia kapłańskie. Tymczasem pastor nie otrzymuje święceń kapłańskich, a stanowisko uzyskuje w wyniku wyboru jego przez gminę wyznaniową, tym samym nie może się powołać na sukcesję apostolską. Ojciec mój mógł tak argumentować, bo chociaż nie był wysoko wykształcony, to w sprawach wiary był niezwykle oczytany. Wiarę katolicką wyznawał i praktykował skrupulatnie, co miesiąc przystępował do spowiedzi św i przyjmował Komunię św.

Pewnego dnia zapytałem matkę w głębokiej rozterce, czy będziemy należeli do tej ubogiej Polski, którą można było oglądać patrząc za Czarną Przemszę na Modrzejów. Modrzejów oglądany z pięknych Mysłowic, to widok pełen ubogich klitek, był deprymujący, a owe jakby „haźliki” żydowskie często porywał nurt wody przy powodzi. Gdy po ulewnych deszczach Czarna Przemsza występowała z brzegów.

Natomiast Mysłowice były przepięknym miastem. Gdy się patrzyło z kolejowego mostu nad Przemszą którędy jechały pociągi z kierunku Krakowa, widziało się wieże kościołów, mnóstwo kominów, wspaniałych pałaców i wysokich domów mieszkalnych, a wszystko tonęło w zieleni. Były czyste i zadbane ulice i promenada z przyciętymi alejami rosnących głogów itp.

Matka na to powiedziała: - Synku! Polska była w niewoli cara rosyjskiego, który nie dbał o tereny przygraniczne. Posyłał z Rosji na te tereny zesłańców rosyjskich za rozbój i Żydów, a politycznych przeciwników skazywał na Sybir. Poza tym na tych terenach były nieustanne powstania wolnościowe. Pacyfikują Polaków niszczył car cały kraj, a ostatnio wojska niemieckie, rosyjskie i austriackie paliły, bombardowały wsie i miasta równając je z ziemią. A jeszcze niedawno przeszły przez kraj armie bolszewickie mordując i wszystko niszcząc. W okresie ostatnich 6-ciu lat trwała wojna na terenach Polski. Gdyby te miliony wrogich wojsk codziennie pożerało tylko jedno jajko, pomyśl ile to uczyniłoby za te lata.

Wreszcie odbył się plebiscyt dnia 20 marca 1921 r. Rodzice wybrali się do wyborów odświętnie ubrani. Oddali głos za Polską. Ulice pełne były walających się kartek z napisami za Polską i za Niemcami. Plebiscyt zakończył się porażką strony polskiej. Za Polską oddano 479 tysięcy głosów, a za Niemcami, na skutek sprowadzenia z Niemiec setek tysięcy ludności – 706 tysięcy głosów. Komisja Międzysojusznicza przyznała Polsce poza powiatem pszczyńskim i rybnickim tylko skrawki gmin na pograniczu z Polską. Na to strona Polska zareagowała gwałtownym strajkiem. Aż 97% zakładów przemysłowych sparaliżowało życie na Śląsku. Na czele protestującego Śląska stanął trybun ludu polskiego Wojciech Korfanty, który z 2 na 3 maja 1921 r. jako dyktator wezwał Ślązaków do zbrojnej rozprawy o prawa ludu do wolności. Tym razem III Powstanie było świetnie przygotowane. Powstańcy w ciągu kilku dni opanowali niemal cały obszar plebiscytowy. Najkrwawsza bitwa rozegrała się pod Górą św. Anny w dniach 21-27 maja. Dzięki staraniom Komisji Międzysojuszniczej w I połowie czerwca wstrzymano zmagania bojowe. Wojska alianckie rozdzieliły strony walczące. W wyniku tego trzeciego zrywu zbrojnego, bardzo krwawego. Rada Ambasadorów dnia 21.10.1921 r. zadecydowała przyznać korzystniejszy dla Polski podział terenu plebiscytowego. Tragizm Ślązaków polegał na tym, że te tereny, w których Niemcy uzyskali większość przypadły Polsce, a tereny zachodnie, gdzie głosowano za Polską, przypadły Niemcom. Później wielu Niemców wyemigrowało do Niemiec a Polacy z opolskiego przeprowadzili się do polskiej części Śląska. W ostatecznym rozrachunku mogą Niemcy chlubić się tym, ze 3/4 spornego obszaru pozostało przy Rzeszy Niemieckiej.

 

 

Powstancow 02[...]W Mysłowicach obok poczty powstała Centrala Emigracyjna
prowadzona przez Maxa Weichmanna[...]
Obecnie ul. Powstańców 23.

 

Radosny dzień, zawitał gdy 20 czerwca 1922 r. wojsko polskie wkroczyło od strony Szopienic do Katowic. Przewodził mu na koniu wsławiony w bojach generał Stanisław Szeptycki. Zajmowanie dalszych miast śląskich i powiatów trwało do lipca 1922 r. Moi rodzice wyjechali do Katowic, aby powitać Wojsko Polskie. Wnet też otwarto szkoły polskie. Pewnego dnia ojciec wrócił z miasta i kazał ni niezwłocznie udać się do Gimnazjum, aby zapisać się do I klasy. Ojciec nie pytał mnie o zgodę. Tak zdecydował, a ja musiałem posłuchać. Przeżyłem szczęśliwie egzamin wstępny bez jakiegokolwiek przygotowania. Egzaminatorem był ksiądz Emanuel Krzoska ur. 5.06.1881 r. w Zabrzu, wielki patriota polski, który w tym czasie wydał drukiem gramatykę języka polskiego. Pamiętam tę książkę, miała oprawę jasno-błękitną.

Egzaminator wywołał mnie z ławki i kazał mi napisać – Niech żyje Polska!

Ja odpowiedział:

- Jo jesce nie umia po polsku pisać, bo w szkole ucyłem się tylko po niemiecku pisać, ale rachunki umiem dobrze.

Egzaminator uśmiechnął się i zadał mi kilka pytań z matematyki, które ku jego zadowoleniu rozwiązałem.

Były cztery klasy od „a” do „d”. W ciągu lat klasy stopniały, bo niektórzy uczniowie nie nadążali i dopiero później doszli do matury. Wielu po czterech klasach odeszło do pracy, by zarabiać. Wśród śląskich rodzin nie było zrozumienia dla wykształcenia średniego, a tym bardziej dla wyższego. Matki śląskie hołubiły chłopaków jak królewiczów, ale gdy chłopak skończył szkołę powszechną, rodzina starała się go skierować do pracy dołowej w kopalni, by czym prędzej przynosił wypłatę. Dlatego w pierwszych latach po włączeniu Województwa Ślaskiego do Polski głównie młodzież przybyszów ze wschodu widziała przyszłość w nauce i studiach wyższych, by być warstwą przodującą jako inteligencja. Ubolewali nad tym światli działacze śląscy, że nie będziemy mieli śląskiej inteligencji. Dla przykładu podam, że z tych czterech klas doszło do matury mała garstka gimnazjalistów w tym 50% stanowili Ślązacy, a druga połowa to wschodniacy. Niektórzy z przybyszów wnet się „ześlązaczyli” i mówili gwarą śląską. W wyższych klasach jeden z nich, syn pochodzącego z Krakowa profesora, wyraził się o później przybywających na Śląsk następująco: - po co te Gorole się do nas na Śląsk pchają? Słuchałem jego wypowiedzi ze zdumieniem sądząc, ze sobie z nas kpi. Jednak przekonałem się, że mówił tak na serio.

Profesorowie naszego gimnazjum byli wspaniałymi wychowawcami. Wśród nich byli profesorowie z Górnego Śląska (nieliczni), ze Śląska Cieszyńskiego i inni z Krakowa, Lublina i Lwowa. Tych ostatnich było najwięcej. Tajoj!.

Mało kto wie, zarówno ze Ślązaków i Wschodniaków, dlaczego ludność napływową ze wschodnich województw nazywano „Gorolami”. To przezwisko powstało nie gdzie indziej jak w Mysłowicach. Na to składało się kilka przyczyn.

Pod koniec XIX wieku Mysłowice, miasto przygraniczne stało się miejscem, do którego zjeżdżały się ogromne ilości emigrantów z zaboru rosyjskiego i zaboru austriackiego. W Mysłowicach obok poczty powstała Centrala Emigracyjna prowadzona przez Maxa Weichmanna. Agencja ta zajmowała się transportem emigrantów wyjeżdżających głównie do Ameryki Północnej i innych krajów zamorskich. Transporty liczące od 300 do 500 osób kierowano do Hamburga, gdzie były zaokrętowane. Ludność ta pochodząca przeważnie z Beskidów, różnych rejonów Królestwa Kongresowego i z galicyjskich gór przyjeżdżała do Mysłowic w kierpcach i po góralsku ubrana. Bardzo biedna szukała w dalekim świecie lepszych warunków życia. Często krewniacy, którzy już wcześniej wyemigrowali posyłali im pieniądze na podróż za ocean. Przez miasto ciągnęły całe rodziny. Mysłowiczanie mówili o nich Gorole. Przeważnie emigranci nimi byli. Oprócz nich emigrowali Żydzi z Rosji z obawy przed krwawymi pogromami, które sporadycznie wybuchały w różnych rejonach Rosji.

Oprócz tego przez Mysłowice już przed I wojną światową wyjeżdżała biedota polska na tzw. „Saksy”. W niektórych landach niemieckich na skutek industrializacji wielu wieśniaków rzucało pola i poszło do miasta, gdzie praca i warunki życia były łatwiejsze. Rolnicy niemieccy potrzebowali wielu rąk do pracy, przeto ściągali rolników z przeludnionych wiosek polskich do robót polnych od wiosny aż do zbiorów. Gdy z centrali mysłowickiej wyjeżdżali emigranci, miejscowi kupcy nie mieli z nich żadnego interesu, ale gdy wracali po pracy w Niemczech, to wykupowali w sklepach mysłowickich różne towary, co było z wielką korzyścią dla miasta. Po I wojnie światowej, kiedy Mysłowice stały się miastem przynależnym do macierzy Polskiej, powstała Centrala Francuskiej Misji dla emigrantów z Polski, dla potrzeb kopalń i innych prac we Francji i Belgii. Osoby tam zgłaszające się to protoplaści tzw. „Gasarbeiterów”.

Ponadto z ubogich wiosek beskidzkich przed i po I wojnie światowej zjawiali się na Śląsku Górale z wyrobami drewnianymi dla gospodarstw domowych. Przychodzili na przemysłowy Śląsk, gdzie kopalnie fedrowały węgiel, hutnictwo zatrudniało także sporo ludzi, a kolejnictwo było w rozkwicie. Górale znajdowali zbyt na artykuły noszone przez nich w trownicach. Były to deseczki, „fyrloczki, zydelki, rogolki, łyżeczki drewniane, chochle i tuczki”. Moja matka raz taką Górolkę przenocowała. Te wypady na Śląsk wspomagały finansowo Górali, bo w Beskidach nie było warsztatów pracy i hut, a drobne poletka nie były w stanie wyżywić przeludnionych rodzin.

I tak wciąż nie spotykał Śląsk inteligencji polskiej, lecz samą biedotę i dlatego mówiono na tych, którzy przychodzili zza Przemszy - „Gorole”.

Po tę nazwę wliczano niesłusznie wschodniaków, choć inteligencja nie miała nic wspólnego z górami, sposobem życia i warunków bytowania góralów.

 

modrzejow 01[...]Modrzejów oglądany z pięknych Mysłowic, to widok pełen ubogich klitek, był deprymujący[...]
Widok na Modrzejów ze starego drewnianego tzw. wielkiego mostu - około 1912 roku.

 

Mój osobisty stosunek do tzw. „Goroli” jest jak najbardziej pozytywny, bo gdy inteligencja niemiecka opuściła po roku 1922 nasze tereny, przyszli do mysłowickiego gimnazjum profesorowie z Krakowa, Lublina, Przemyśla a zwłaszcza ze Lwowa. Niektórzy wsławili się we Lwowie w walkach jako Orlęta Lwowskie. Uczyli nas historii Polski Królewskiej. Zaszczepili w nas bakcyla Miłości Ojczyzny i jej dawnej świetności. Słuchaliśmy ich wykładów niemal z wypiekami na licach. Jednym słowem pokochaliśmy naszą Ojczyznę aż do bólu, tak iż dzisiaj jesteśmy dumni z tego, ze należymy do wielkiego Narodu Polskiego.

Tym Gorolom i innym profesorom, także Ślązakom z pochodzenia i takim, którzy pochodzili ze Śląska Cieszyńskiego, zawdzięczamy wspaniałe wykształcenie. Gdy w latach 70-tych tego wieku przebywałem w RFN zauważyłem, że górujemy nad Niemcami wykształceniem. Toteż przy spotkaniu szerszej grupy Ślązaków w RFN wśród których było dwóch kolegów o orientacji niemieckiej, Ci jako Niemcy pozytywnie wyrazili się o naszym wykształceniu. A najstarszy z kolegów tę ocenę ujął w następującym zdaniu: - My za nasze wykształcenie w polskich uczelniach, tu na Zachodzie nie musimy się wstydzić.

Ciąg dalszy nastąpi (TL)

cz. 1   cz. 2   cz. 3   cz. 4   cz. 5

 

Życie Mysłowic nr 58, 1-15 lutego 1994, cena 5.000 zł.