1991

Gdy czeszę, to jak bym rzeźbił...

Rozmowa z Panem Henrykiem Nowokiem, mistrzem fryzjerskim, właścicielem salonu "Henryk" przy ul. Katowickiej 7 w Mysłowicach.

 

Życie Mysłowic – Jest Pan fryzjerem z praktyką zawodową już przeszło trzydziestoletnią... Złośliwa anegdota sugeruje, że wynalazcy „cudownych” preparatów przeciwko łysieniu, czy wręcz na porost włosów, to fryzjerzy. Których dręczy koszmarny sen o przebudzeniu się w świecie, gdzie wszyscy są łysi...

Henryk Nowok – (śmieje się) W tych sensacjach prawdą jest na pewno to, że ktoś przedsiębiorczy oferuje jakiś specyfik. A czy rzeczywiście i powszechnie skuteczny – to już bardzo wątpliwe, skoro przyczyny łysienia są różne. Jeśli włosy wypadają, to często wystarczy właściwa pielęgnacja ich zmęczonych cebulek za pomocą odpowiednich szamponów i odżywek. Jeśli to nie pomoże, warto zwrócić się do dermatologa, bo może cebulki są po prostu chore. Systematyczna pielęgnacja włosów, nie tylko samodzielna, ale - przynajmniej od czasu do czasu - także fachowca w zakładzie fryzjerskim, spowolni nawet ten naturalny proces obumierania cebulek i rzednięcia włosów związany z wiekiem i zapewne uwarunkowany genetycznie.

 

Pan Henryk Nowok z Dyplomem Przyjaciela Dziecka
Fot. Jerzy Suchanek

 

ŻM – Co najbardziej szkodzi naszym włosom ?

HN – Na włosy negatywnie oddziałuje wszystko, co szkodzi całemu organizmowi – zanieczyszczone powietrze, woda, w której jest coraz więcej chloru, fenolu i innych agresywnych związków chemicznych, a brak naturalnych soli mineralnych, niewłaściwa dieta, niehigieniczny tryb życia, przesadne stosowanie antybiotyków przy najlżejszych dolegliwościach itp. Oczywiście na stan włosów mają równocześnie wpływ naturalne cykle biologiczne człowieka. Zmieniają podatność cebulek na zmęczenie, przyspieszają, lub opóźniają przetłuszczanie się włosów... Dlatego nie zawsze – jeśli fryzura ma się udać – mogę spełnić każde życzenie klientki. Przygotowuję włosy do czesania bardzo starannie... Zdarza się jednak, że najlepsze zabiegi wstępne nie pomogą i wtedy włosy dyktują, jak je ułożyć.

ŻM – Tworzenie fryzury zaczyna Pan od sprawdzenia, w jakim stanie są włosy...

HN - ...i od rozmowy! Muszę zapytać moją klientkę o wiele rzeczy... Kiedy, co i czym robiła ze swoimi włosami poprzednio, bo jeśli chce bym np. rozjaśnił jej włosy do białości, a przedtem nałożyła sobie w domu chnę, to nie mogę tego zrobić, bo by włosy wyszły pomarańczowe... czy nie zażywa antybiotyków, bo wtedy należy wspomóc osłabione cebulki odżywką... Ponadto pozwalam sobie radzić Paniom, by podczas menstruacji, a także gdy są w ciąży, nie życzyły sobie trwałej, bo raczej nie wyjdzie. Staram dowiedzieć się jak najwięcej, żeby uniknąć błędu w mojej sztuce. Polecając trwałą z gwarancją wiem, że jeśli przypadkiem będzie nieudana, to nie z mojej winy. Równocześnie ustalam dokładnie, jaką fryzurę klientka sobie życzy. Chętnie doradzam, a także proponuję coś nowego, ale wtedy muszę klientkę przekonać do mojej koncepcji, zyskać aprobatę. Niekiedy jest to dość długi dialog.

ŻM - ...który można bez żadnej przesady nazwać dyskusją artystyczną! Zapewne nie ma takich problemów z fryzurami męskimi...

HN – Ależ są! Upodobania Panów, szczególnie młodych, w ciągu kilku, czy nawet kilkunastu minionych lat zróżnicowały się. To już nie jest prosty podział zwolenników włosów krótkich i długich. Nosi się wszystkie długości włosów, decydują indywidualne upodobania i gusta. Mężczyźni coraz powszechniej – bo już nie tylko artyści – dbają o oryginalność swoich fryzur. Chcą poprzez nie manifestować nie tylko nadążanie za kolejną modą, lecz swój własny styl. Teraz nawet fantazyjnie cieniuje się i wycina we wzory męskie włosy, farbuje, rozjaśnia, robi pasemka, wreszcie ułożone lub zakręcone wręcz wymagają trwałej. Fryzjer, czy fryzjerka, muszą więc rozwiązywać jeśli nie takie same, to bardzo podobne problemy, co przy czesaniu Pań.

ŻM – Częściej męskie głowy strzygą i czeszą fryzjerki. Pańska profesja należy do najbardziej sfeminizowanych grup zawodowych...

HN – Niestety tak. Mówię to z całym szacunkiem należnym moim koleżankom po fachu. Ale jeżeli zbliżymy się kiedykolwiek poziomem cywilizacyjnym do Zachodu, to jestem pewien, że fryzjerek będzie coraz mniej, bardzo mało... Do zawodu wrócą mężczyźni. Klientki czy to świadomie, czy to podświadomie wolą oddać – jeśli można tak powiedzieć – swoją głowę w męskie ręce. To kwestia kobiecej psychiki. Bo kiedy mężczyzna zaproponuje fryzurę i powie – proszę Pani, tak jest naprawdę dobrze, najlepiej – to kobieta zazwyczaj wierzy mu bez zastrzeżeń... Wobec propozycji fryzjerek klientki znacznie częściej grymaszą – i nie ubliżając bynajmniej kobietom – robią to chyba z pewnym upodobaniem. Z przekory kobiety wobec drugiej kobiety – zawsze przecież potencjalnej rywalki...

ŻM – A może te mimowolne uprzedzenia wyeliminuje komputer, wyposażony w program pozwalający – na podstawie pewnych typowych cech ludzkich twarzy, włosów oraz najlepiej do nich pasujących modelów fryzur dobrać – w sposób obiektywny – takie uczesanie, które zadowoli klientkę, czy klienta, bez nieporozumień. Bo zanim zdecydują się na jakąś fryzurę, przynajmniej w przybliżeniu zobaczą na ekranie monitora, jak będą wyglądali.

HN – Taki komputer byłby pomocny, ułatwiałby decyzję i klientki i fryzjera. Ale nigdy nie będzie w stanie zastąpić fachowca. Mam tutaj doświadczenie z komputerem do trwałej, który zakupiłem pod presją moich klientek. Nasze Panie chciały robić sobie „komputerową trwałą” u mnie, a nie w Katowicach. Cóż, dane o włosach i uczesaniu, które można wprowadzić do komputera, zawsze będą niepełne, niewystarczające... Komputer nie dotknie włosa ręką i choćby miał najlepiej wyposażoną pamięć, nigdy nie będzie miał intuicji, jaką ma mistrz fryzjerski. No i komputer podejmuje decyzję tylko raz, wtedy, kiedy drukuje, lub wyświetla informację, jakie specyfiki i zabiegi stosować, oraz jak długo. A jeśli w trakcie któregoś z procesów włos będzie reagował nieprawidłowo? Sterowanie komputerem pozwala zintensyfikować niektóre zabiegi i przyspieszyć je... Np. przy zimnej trwałej trzeba odczekać pół godziny, komputer sterując specjalnymi lampami z podczerwienią (które też posiadam) może skrócić ten czas do 7 minut, ale przy tym „spalić” włosy. Z włosami trzeba współpracować, nie wolno działać wbrew naturze. Przez pół godziny ja mogę obserwować włosy, odkręcić na chwilę wałek, sprawdzić czy wszystko jest w porządku... Jeśli nie, to zawsze jest czas na interwencję, na ratunek. Nie można fryzur produkować mechanicznie, trzeba je tworzyć. Tutaj szybciej wcale nie oznacza lepiej.

ŻM – Mistrz fryzjerski nie może być tylko bardzo dobrym rzemieślnikiem, musi być również artystą... Takim jak Pan. Nie wystarczy wyuczyć się fachu, trzeba mieć także talent.

HN – Oczywiście! Ale przede wszystkim trzeba swoją pracę lubić i ciągle się uczyć. Zmienia się moda, zmieniają się i doskonalą preparaty oraz narzędzia. Trzeba o tym wszystkim wiedzieć, mieć rozeznanie, co i jak stosować. Najpierw muszę dbać o to, żeby być profesjonalistą w 100%, a dopiero potem mogę czuć się artystą... Gdy strzygę i układam włosy, to przecież jakbym rzeźbił... Ale moja odpowiedzialność wobec – jeśli wolno tak powiedzieć – materiału w jakim pracuję jest całkowita. Rzeźbiarz, jeśli się pomyli, źle przyłoży dłuto, może wyrzucić ten kawałek drewna, czy kamienia, w którym tworzy... A ja przecież nie wyrzucę głowy!

 

Henryk NowokMistrz fryzjerski Henryk Nowok w akcji
Fot. Jerzy Suchanek

 

ŻM – Poza tym każdy błąd może kosztować utratę klientki, czy klienta... A na renomę pracuje się latami. Na renomę i sukcesy – w Pańskim wypadku również międzynarodowe... Jak Pan trafił do zawodu?

HN – Mój ojciec był kolejarzem, a mama prządką, ale w rodzinnym domu w Mysłowicach – Janowie podpatrywałem mojego wujka, który był fryzjerem właśnie i to jednym z najlepszych! Ceny za usługi fryzjerskie były w drugiej połowie lat pięćdziesiątych „urzędowe” i bardzo niskie, więc wujek (brat mamy) cały tydzień pracował w zakładzie fryzjerskim, a w niedzielę strzygł jeszcze w domu. Niejako wbrew i dzięki stalinizmowi, który przecież niszczył rzemiosło, rozpocząłem naukę fryzjerstwa. Podpatrywałem wujka, spodobało mi się i pewnego dnia zdecydowałem, że będę 18 fryzjerem w rodzinie. W 1959 roku rozpocząłem właściwą naukę u śp. mistrza Herberta Trocera, który miał zakład przy kop. Mysłowice. Tam otrzymałem dyplom czeladnika. Po odbyciu służby wojskowej rozpocząłem pracę u śp. mistrza Ludwika Loski.

W 1969 roku zdobyłem mistrzostwo Śląska we fryzjerstwie artystycznym. W 1970 roku na mistrzostwach Polski wywalczyłem miejsce 26 i parę miesięcy później uzyskałem dyplom mistrza fryzjerstwa damskiego i męskiego. Pierwszy poważny sukces odniosłem na mistrzostwach Polski w roku 1971 – I miejsce w kategorii męskiej za fryzurę młodzieżową. Niestety względy finansowe nie pozwalały mi na regularny udział choćby tylko w najważniejszych eliminacjach, zawodach i festiwalach. Musiałem przede wszystkim troszczyć się o utrzymanie rodziny, a w moim fachu przez wiele, wiele lat trudno było – jak to się mówi – związać koniec z końcem.

ŻM – Tym bardziej, że koszty uczestnictwa w każdym konkursie pokrywał Pan i pokrywa z własnych funduszy – np. kostium modelki, przejazdy, hotele, wyżywienie itp. Równocześnie zaś odniesione sukcesy mobilizowały i obligowały Pana do otworzenia własnego zakładu fryzjerskiego...

HN – Tak. Udało mi się to dopiero na początku 1982 roku, dokładnie 11 stycznia otworzyłem mój salon w Mysłowicach, przy ul. Katowickiej 7.

ŻM – I to był punkt zwrotny w Pańskiej karierze... Odtąd mógł Pan w ramach aktualnej mody lansować własny styl – styl Henryka Nowoka!

HN – To nie przyszło od razu. Jak już mówiłem – ciągle się uczę. Zawsze najpierw projektowałem fryzury, rysowałem je na planszach... A gdy przekonałem do mojej koncepcji klientkę – mogłem realizować pomysł w praktyce. I cóż – w 1987 roku paryski Hair Club przyznał mi fryzjerskiego Oscara... Ale proszę policzyć lata mojej pracy, lata tworzenia i wzbogacania mojego stylu... Tak, zaskoczyłem Francuzów. Razem z moją modelką, która miała i ma do mnie pełne zaufanie. Zaskoczeniem dla Paryża było odważne strzyżenie i propozycja wielobarwnej fryzury – było tych kolorów aż osiem! I to było to! To był Oskar!, który umożliwił mnie i mojej firmie kontakt z Europą, ze światem. Dzięki temu Oscarowi mogłem czesać na artystycznym show fryzjerskim w katowickim Centrum Kultury obok mistrza świata i europejskiego dyktatora mody, Pana Paruggi z Włoch, od którego zresztą – w dowód uznania – otrzymałem honorowy dyplom.

ŻM – W tym czasie zainteresowała się Panem niemiecka (oczywiście: zachodnioniemiecka) firma Kramm, Maus + Scholten GMBH... Polskie firmy były nazbyt zajęte wysyłaniem wszelkich kosmetyków do Związku Radzieckiego...

HN – Niedokładnie tak... Firma KMS nie ma odpowiednika w Polsce, gdyż wyspecjalizowała się w produkcji wszystkiego tego, co fryzjerowi potrzebne. I zaopatruje fryzjerów dosłownie z całego świata. Firmuje nie tylko swoje rewelacyjne preparaty, ale również narzędzia fryzjerskie. Mało tego. Organizuje także szkolenia dla fryzjerów – ja również mam zaproszenie od tej firmy na dwumiesięczny kurs. Na początek dostałem od KMS-u wszystkie preparaty niezbędne przy robieniu najlepszych fryzur...

Dzisiaj już pół Mysłowic nimi robi, a klienci – bo któż może wiedzieć lepiej, co jest dobre – pytają i domagają się specyfików firmy KMS. Ja te preparaty testowałem najpierw na głowach mojej rodziny i własnej przez odpowiedni czas – jak wszystkie nowości – zanim wprowadziłem je do stosowania na głowach moich klientek i klientów. Są to specyfiki unikalne, o rewelacyjnych własnościach, szczególnie jeśli chodzi o odżywki. Najbardziej godne polecenia są dwie: oparta o wyciąg z wydzieliny łojotokowej norek i druga – zawierająca wyciąg z końskiego szpiku kostnego. Są niezastąpione i nie mają żądnego odpowiednika, ani produkcji polskiej, ani innych firm światowych.

ŻM – Miejmy nadzieję, że firma KMS zechce reklamować się na naszych łamach nie tylko za Pańskim pośrednictwem...

HN – Nie zachwalałbym, gdyby wyroby KMS-u nie były świetne... A mam o tym wiedzę praktyczną. Np. rozjaśniacz do włosów tej firmy nie jest nazbyt udany, ale wiem, że to wkrótce poprawią, zaproponują coś lepszego. Mają fantastyczne laboratoria, zatrudniają wybitnych inżynierów-chemików i biochemików... Autentycznie dbają o nasze włosy i fryzury. Pracuję nie tylko na ich preparatach, ale również mam na wyposażeniu narzędzia fryzjerskie tej firmy. To jest poważna firma, skoro życzy sobie, bym drobiazgowo oceniał jej produkty w codziennej praktyce.

ŻM – Ale ze światowymi specyfikami idą światowe ceny... A pensje mamy wciąż postkomunistyczne, a nie europejskie!

HN – Nawet jeśli klientka zgadza się na preparaty firmy KMS, w moim salonie jest o wiele taniej niż w zachodnich Niemczech. Ja sam ponadto zalecam często proste i tańsze specyfiki dla polepszenia kondycji włosów – żółtka, siemię lniane, proste wyciągi z ziół... Wśród propozycji KMS są zresztą również preparaty ziołowe. Jeśli natomiast stosuję preparaty specjalistyczne, to zazwyczaj według prostej zasady – do kolejnych zabiegów specyfiki z zestawu firmowego KMS. Od szamponu do mycia głowy przez odżywki po środki do trwałej, gdyż wtedy efekty są najlepsze. Kompozycji artystycznej, czyli pięknej fryzurze, która jest wynikiem tylko moich umiejętności, towarzyszy – korzystna dla włosów – kompozycja chemiczna, osiągnięcie firmy KMS.

ŻM – Jakie fryzury zaproponuje Pan naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?

HN – Po prostu zapraszam do mojego salonu „Henryk”! Na życzenie wszystkim moim klientkom i klientom zawsze polecam fryzurę najmodniejszą i zarazem pasującą do typu urody.

ŻM – Jest Pan sekcyjnym branży fryzjerskiej w mysłowickim Cechu Rzemiosł Różnych, członkiem Klubu Fryzjerstwa Artystycznego w Katowicach, i jak już wspominaliśmy – Laureatem wielu prestiżowych nagród... Jaka jest kondycja rzemiosła w Polsce zrzucającej komunistyczne jarzmo?

HN – Niestety nie najlepsza. Próbuje się zrównać rzemiosło z działalnością przemysłową i handlową. Jest to szczególnie zabójcze dla tych rzemiosł – a wśród nich jest fryzjerstwo – gdzie jakość usług zależy przede wszystkim od pracy rąk, a nie maszyn, gdzie nie można przyspieszyć „produkcji” przez zastosowanie nowych technologii, gdzie każda usługa ma swój jednostkowy, niepowtarzalny walor. Mam nadzieję, że nie będę musiał strzyc głów tak mechanicznie, jak strzyże się żywopłoty wokół rządowych rezydencji.

ŻM – Tak, miejmy nadzieję, że nie usłyszymy z Warszawy, iż ten rząd nie tylko sam się wyżywi, ale i ostrzyże...

 

Z Panem Henrykiem Nowokiem, mistrzem fryzjerskim rozmawiał Jerzy Suchanek.

 

Życie Mysłowic nr 7 – marzec 1991, cena 4.000 zł