Odnaleźć piękno w każdej twarzy

Rozmowa z Panią Jadwigą Trochową, właścicielką atelier fotograficznego Foto-Trocha, istniejącego od 1936 roku.

 

Życie Mysłowic – Fotografowanie jest doświadczeniem bardzo prywatnym, wręcz intymnym...

Jadwiga Trochowa – Tak, szczególnie wtedy, gdy za pomocą fotografii zachowujemy najważniejsze chwile z naszego życia – kiedy coś się w życiu zaczyna, kiedy coś się kończy...

 

ŻM – Przychodzimy wtedy do fotografa i oddajemy się całkowicie w jego ręce...

JT – Właśnie. Moi klienci, przychodząc do mnie, wierzą i ufają, że odnajdę w nich ten stan wyjątkowości i szczególności, w jakim się znajdują. Staram się ich nie zawieść.

 

trocha jadwiga 01 Fot. Roman Uzdowski

 

ŻM – Jeden ze słynnych fotografików, Andre Kertesz. Powiedział, że "aparat fotograficzny to moje narzędzie, dzięki niemu nadaję sens wszystkiemu, co mnie otacza..."

JT – Nie, nie pozwoliłabym sobie na takie stwierdzenie. To uzurpacja! Jestem portrecistką i uważam, że fotografia nie nadaje sensu, ona go co najmniej ujawnia, pomagając odkryć, np. dzięki odpowiedniemu oświetleniu, porządek estetyczny tam, gdzie bez jej pośrednictwa jest on niewidoczny. Dlatego uważam, że nie ma niefotogenicznych twarzy, w każdym człowieku jest do wydobycia coś szczególnego, ładnego. A zresztą, jeżeli człowiek został na obraz i podobieństwo Boże, to znaczy, że i w jego obrazie i podobieństwie rozpoznać można pierwiastek boskości. Do fotografa należy, aby to piękno, tę boskość odnaleźć.

 

ŻM – Czy to wydaje się Pani najistotniejszym motywem fotografowania ?

JT – Tak, to i jeszcze jakieś nieokreślone porozumienie z osobą wyobrażaną na fotografii. Ten ktoś niekoniecznie musi to wyczuwać – wystarczy, że takie porozumienie się dokonało. Wówczas wiem co wyeksponować, co podkreślić, a czego uniknąć, co ukryć i schować. To wymaga ogromnego wysiłku, wyjątkowej koncentracji i nieomal natchnienia. Dopóki nie ma kontaktu i napięcia, można co najwyżej mechanicznie reprodukować wizerunek osoby portretowanej.

 

ŻM – Fotografia absorbuje Panią bardziej jako sztuka, niż rzemiosło.

JT – Oczywiście. Zajmuję się działalnością artystyczną – sprawdzam się w sztuce fotografii gorzej lub lepiej, ale zawsze jest to sztuka. Gdybym nie angażowała się emocjonalnie i duchowo w realizowaną pracę, to jej efekt mógłby okazać się niewarty trudu. Fotografia nie może być bezduszna.

 

ŻM – Nie wychodziła Pani w poszukiwaniu tematu poza atelier...

JT – Tak... Od samego początku zdecydowałam się na pracę fotografa-portrecisty. Przyznam się państwu do najskrytszego mojego marzenia zawodowego: chciałabym robić moje portrety w takim stylu, w jakim nikt inny nie potrafiłby ich wykonać. A przy tym dążę do tego, by w mojej pracy było jak najmniej błędów i omyłek.

 

ŻM – Wielu klientów atelier Trocha już od dawna uważa, że portrety, jakie Pani wykonuje, mają niepowtarzalny styl, no i są bezbłędne.

JT – Cieszę mnie te opinie, ale ja zawsze mam dystans do tego, co robię... Pokora jest konieczna.

 

ŻM – Nie sposób w rozmowie z Panią nie przypomnieć, że zakładała Pani atelier fotograficzne razem z mężem, śp. Pawłem Trochą – znanym i uznanym artystą fotografikiem, jednym z najwybitniejszych twórców fotografii barwnej w kraju.

JT – Przypominam sobie, że atelier dotąd nie mogło stanąć na nogi, dopóki nie zaakceptowano mnie – osoby przecież nie urodzonej w Mysłowicach – jako osoby wartej zaufania. Poślubiłam przecież jedną z najprzystojniejszych partii w mieście... Ileż to razy młode panie stanowczo domagały się, by fotografował je „Pan Paweł”, nikt inny...

 

ŻM – Były niestety większe problemy w ponad pięćdziesiątletniej działalności firmy Foto-Trocha...

JM – Nie lubię opowiadać o kłopotach – owszem, w przeszłości pojawiały się szykany, przymierzano się do odebrania nam naszego atelier. Miałam na to zawsze jedną odpowiedź: nie będzie nas tutaj, to przepadnie miejsce i nie pozostanie tu nic trwałego.

 

ŻM – Pan Paweł Trocha nie zajmował się fotografią użytkową, ale skoncentrował się na fotografii artystycznej. Taki miał temperament... Czy nie zazdrościła Pani mężowi laurów i sukcesów ?

JT – Oczywiście, że tak – ale ja też miałam wielkie satysfakcje, jako artystka uczestnicząca w konkursach fotograficznych. Chyba nawet zauważono mnie wcześniej niż mojego męża... Ktoś jednak musiał zająć się fotografią portretową, czyli zarabianiem na chleb... Chcąc nie chcąc musiałam się pogodzić z tym, że to ja zatroszczę się o naszą egzystencję.

 

ŻM – Oferta Foto-Trocha w chwili obecnej to możliwość wykonywania zdjęć na najnowocześniejszych urządzeniach fotograficznych...

JT – O, tak. Starałam się zawsze – i spotykał mnie za to podziw młodszych kolegów – żeby na bieżąco wyposażać pracownię we wszystko, co oferuje światowy przemysł fotograficzny.

 

ŻM – Czy istnieje niebezpieczeństwo, że najnowsza technika zniekształci te charakterystyczne wartości Pani prac, takie jak uroda zdjęcia, emocjonalne nacechowanie, zdumiewające oświetlenie ?

JT – Jestem spokojna o jakość moich zdjęć – technika może im tylko pomóc.

 

ŻM – Dba Pani także o to, aby poprawiała się jakość prac wykonywanych przez mniej doświadczonych miłośników fotografii. Ceni się Panią wyjątkowo za działalność w ramach Klubu Fotografii Artystycznej w Katowicach.

JT – Dobrze pamiętam, jaki był powód dla którego pomyślałam o takim towarzystwie upowszechniania wiedzy i praktyki fotograficznej. Nic tam nie nie mierziło, jak eksponowanie do powszechnego oglądania zdjęć złych – z tego względu należało szczególnie zadbać o fachowość osób, decydujących się na prezentowanie prac fotograficznych. I dokonaliśmy tego, z górą trzydzieści lat temu.

 

ŻM – Na co dzień czyni Pani to samo ze swoimi uczniami...

JT – Tak. Ponieważ traktuję ich poważnie – muszę być surowa. Ale mam od nich opinie, że to dobrze, bo dzięki temu stają się profesjonalistami.

 

ŻM – Dzięki tej wymagającej szkole mógł się zrealizować talent fotograficzny Pani syna, Janusza.

JT – Jestem niezmiernie dumna z jego fotografii i nagród, które za nie otrzymuje na międzynarodowych konkursach i wystawach na całym świecie. Chciałabym bardzo, żeby w przyszłości to właśnie on zastąpił mnie w atelier Foto-Trocha. Marzę o tym, żeby tak się stało.

 

ŻM – Dziękujemy za rozmowę

 

Z Panią Jadwigą Trochową rozmawiał Roman Uzdowski

 

Życie Mysłowic nr 6, 24.01-14.02.1991

cena 3.000 zł