Fragnent ekspozycji - Muzeum Ballinstadt fot. ballinstadt.net

Kluczową atrakcją turystyczną Mysłowic mogłoby być mysłowickie muzeum emigracji. Jeszcze nie jest za późno, aby przemienić w muzeum podupadające budynki po stacji emigracyjnej, które znajdują się przy ul. Powstańców.

 

W lipcu 2007 roku w Hamburgu oddano do użytku muzeum poświęcone emigrantom Ballinstad. Mieści się ono w tym samym miejscu, gdzie 100 lat temu istniało miasteczko dla emigrantów zwane Ballinstadt. Dla zwiedzających dostępna jest ogromna baza zapisanych cyfrowo dokumentów. Dzięki wykorzystaniu komputerowego systemu o emigrantach, zainteresowani mogą odnaleźć informacje o swoich przodkach, którzy skorzystali z hamburskiego portu. Muzeum to znane jest już poza granicami Niemiec. Potomkowie emigrantów, którzy mając w domowych archiwach dokumenty po swoich przodkach, a na nich adresy i pieczęcie urzędowe, kierują swoje kroki do Hamburga. Wielu z nich w bazie danych znalazło informacje o pochodzeniu swojej rodziny. Dla młodszej części zwiedzających przygotowano atrakcyjne i nowoczesne sposoby prezentacji historii emigrantów. Tuż przy wejściu do muzeum wita gości osiem manekinów naturalnej wielkości ubranych w stroje z epoki – wśród nich jeden symbolizujący polskiego emigranta. Manekin opowiada swoją historię zwiedzającym, o tym jak żył w Kongresówce – rosyjskim zaborze. W 1904 roku wybuchła wojna rosyjsko-japońska i wyjechał do Ameryki, bo chciał uniknąć poboru do rosyjskiej armii.

 

MUZEUM EMIGRANTÓW W NASZYM MIEŚCIE

W czasie, gdy Mysłowice chylą się ku gospodarczej zapaści pomysł zrealizowania muzeum emigrantów w Mysłowicach może wydawać się niedorzeczny. Mimo złego stanu starych budynków, wiele z nich to zabytki z ciekawą historią, które posiadają walory turystyczne. Potrzebny jest naszemu miastu kompleksowy program zagospodarowania tych najbardziej znanych, chociażby pod kątem turystyki lokalnej. Tak jak wiele miast Górnego Śląska, tak i Mysłowice mogą wpisać się np. w weekendowy szlak turystyczny. Do znudzenia można przypominać tutaj jako atrakcję tzw. Trójkąt Trzech Cesarzy. Nie jest to jedyne w Mysłowicach miejsce o walorach historyczno- turystycznych. Na stacji kolejowej przy peronie pierwszym, w pustym miejscu po halach dla emigrantów, można by wybudować ponownie halę na wzór starych. W hali Mysłowickiego Muzeum Emigracji mogłyby odbywać się prezentacje różnych regionów Europy, z których wywodzili się emigranci. Jako ekspozycję można by prezentować modele statków, które na przestrzeni wielu dziesiątek lat przewoziły emigrantów przez oceany. Można przecież pozyskać i eksponować fotografie z czasów emigracji. Jeden z działów muzeum mógłby opowiadać o smutnym, tragicznym losie dziewczyn, które w tej wielkiej machinie emigracyjnej stały na z góry przegranej pozycji. W większości przypadków trafiały one do domów publicznych na całym świecie, których już praktycznie nie opuszczały. Muzeum prowadziłoby lekcje dla szkół z całego kraju, wszakże emigracja dotknęła prawie każdy zakątek Polski. Co najważniejsze, w obecnych czasach nie jest żadnym problemem podłączyć kilka stanowisk komputerowych w naszym muzeum do bazy danych w muzeum hamburskim. I tutaj na miejscu można by również oferować zainteresowanym możliwość prześledzenia losu emigrantów w swojej drodze ku lepszemu życiu. Odpowiednia reklama poza granicami kraju też przyniosłaby efekty. Dysponujemy świetnym miejscem na Promenadzie, gdzie można utworzyć parking dla autokarów. Gdyby pójść dalej, to przy współpracy z PKP i DB (Deutsche Bahn – kolej niemiecka) można by utworzyć specjalny pociąg jeżdżący do Hamburga z Mysłowic i z powrotem. Byłby on swoistym muzeum na szynach.

ZIELEŃ, WIDOKI I WSPÓŁPRACA

Turystom, którzy pofatygowali by się do Mysłowickiego Muzeum Emigracji zaoferować możemy przy okazji do zwiedzania kilka kościołów, istniejącą wciąż pierwszą synagogę, Stare Miasto, a nawet Piasek ze swoimi zaniedbanymi, ale pięknymi familokami. W drugą stronę z kolei oferujemy niezły kawałek zieleni, czyli Promenadę i ul. Portową, na które od lat kompletnie nie ma pomysłu. Jeden z Off Festivali sprzed lat pokazał, że urządzone w byłym budynku po Restauracji Trzech Cesarzy międzynarodowe wydarzenie artystyczne „Something must break” cieszyło się wielkim zainteresowaniem. Na uczestnikach olbrzymie wrażenie zrobiło samo miejsce i zabytkowe wnętrze po restauracji. Z ul. Portowej do byłego Kąta Trzech Cesarzy mamy już zaledwie kilka kroków. Przy styku Białej i Czarnej Przemszy miasto dysponuje olbrzymim zielonym terenem, na którym stała kiedyś wieża. Tutaj też znalazło by się miejsce na kolejną atrakcję turystyczną – nową wieżę widokową wraz z zajazdem oferującym noclegi. Z wieży widać by było nie tylko świetną panoramę najbliższych miast, ale też przy dobrej pogodzie Beskidy (np. z dziesiątego piętra w bloku na Brzęczkowicach co kilka dni oglądamy przepiękną panoramę Beskidów). Przy dobrej woli można by rozszerzyć współpracę z Sosnowcem i ruch turystyczny poprowadzić nad Przemszą do Niwki i Modrzejowa. Przecież sto lat temu, do 1914 roku, pół Europy odwiedziło te same miejsca, o których tu mowa, w celach typowo turystycznych. Dlaczego dzisiejsi turyści, którzy odwiedzają zabytkowy Nikiszowiec, Gliwice, Katowice, Tarnowskie Góry oraz inne miasta Śląska nie mieliby zawitać do Mysłowic? To wszystko to być może w tej chwili mrzonki. Ale czy w czasie, kiedy nie ma pomysłu na pieniądze w miejskiej kasie nie należałoby zrobić czegoś nietypowego dla naszego miasta? Może najwyższa pora, żeby zrobić przysłowiowy krok do tyłu, w historię, aby zyskać dwa kroki do przodu ku lepszej przyszłości z zasobniejszą kasą miejską?

Artykuł ukazał się na stronie Gazety Mysłowickiej 31 sierpnia 2012r.