Mysłowicka kuźnia Bronisława Włodarskiego i Bogdana Kamieńskiego.
Przez prawie 20 lat od lat 60-tych do 80-tych XX wieku działała w Mysłowicach kuźnia zajmująca się wyrobem kopii i replik dawnego oręża, z okresu od czasów Mieszka aż do czasów Husarii.
Prasa z lat 60-tych pisała o mysłowickim warsztacie, że w Europie był to owym czasie po włoskim Mediolanie, gdzie wytwarzano tylko zbroje oraz hiszpańskim Toledo, w którym wytwarzano broń białą, głównie szpady i rapiery - trzeci tego typu znany warsztat. Pasjonaci i wytwórcy replik starych militariów Bronisław Włodarski i Bogdan Kamieński zapisali się na stałe również w historii polskiej kinematografii, wykonując repliki broni i zbroi do filmów i seriali jak „Przygody Pana Michała”, „Kopernik”, „Janosik”, „Czarne Chmury”, „Potop”, „Pan Wołodyjowski” czy „Blisko coraz bliżej”. W sumie współpracowali przy realizacji dwunastu filmów.
Gmerk - swoisty podpis (herb) Bronisława Włodarskiego i Bogdana Kamieńskiego,
który umieszczali na wytworzonych przez siebie replikach starej broni i zbrojach.
Kamieński i Włodarski przy pracy w kuźni na ul. Powstańców 13.
fot. T. Szkamruk (1970).
Mysłowickie szable.
Ich repliki zbroi i oręża można spotkać w najbardziej prestiżowych muzeach Europy od Muzeum Wiedeńskiego do Londyńskiego Tower. Obaj płatnerstwa uczyli się samodzielnie metodą prób i błędów poświęcając na udoskonalenie umiejętności niezliczone ilości godzin. W chwili kiedy postanowili działać razem i uruchomić kuźnię w Mysłowicach nawiązali niejako do tradycji XVIII wiecznych mysłowickich warsztatów wytwarzających broń białą.
Do dzisiaj jedna z dzielnic miasta w której te warsztaty się znajdowały nosi nazwę Szabelnia. Z najstarszych zapisków dotyczących tej części miasta dowiadujemy się, że zostały one założone w 1732 roku przez Stanisława Mikułowskiego. Mysłowickie szable używane były podczas powstania kościuszkowskiego czy też powstania listopadowego.
Włodarski i Kamieński swoją pracą propagowali historię polskiego oręża i przy tej okazji rozsławiali, w okresie działania kuźni, miasto Mysłowice.
Pasjonaci
Bronisław Włodarski urodził się 21 października 1929 roku w Przecławiu, pow. Mielec w ówczesnym województwie krakowskim. Rodzicami Bronisława byli Marian (Michał) Włodarski (geometra) i Janina z domu Obszarska.
Przed 1939 rokiem i podczas wojny mieszkał w Olchowej w pow. Dębica ( Obecnie województwo podkarpackie, powiat sanocki, gmina Zagórz). Szkołę podstawową ukończył w Wiercanach, gdzie podczas wojny ukończył trzy klasy gimnazjum na tajnych kursach nauczania. Czwartą klasę ukończył w gimnazjum im. Kopernika w Będzinie. Liceum z maturą skończył w Liceum im. Staszica w Sosnowcu w 1949 roku. Zmiana szkół wynikła z powodu przeniesień służbowych ojca jako pracownika państwowego.
Od 1949 do co najmniej 1952 roku mieszkał w Sosnowcu na ul. Żymierskiego 12. W tym czasie rozpoczął studia w Akademii Górniczej w Krakowie. Następnie na początku lat 60-tych Bronisław pracował w Biurze Projektów Przemysłu Węglowego w Katowicach1. W tym czasie mieszkał w Katowicach pod adresem ul. Szopena 18 wraz z małżonką Zuzanną z domu Mróz. Następnie mieszkał w Katowicach pod adresem ul. Francuska 87. Drugą żoną Bronisława była Hanna Kudera z Mysłowic, z którą zamieszkał w jej rodzinnym domu na ul. Powstańców 13.
Bogdan Aleksander Kamieński urodził się 6 października 1934 roku w Mysłowicach woj. Śląskie. Rodzicami Bogdana byli Kazimierz Kamieński (ur. 04.04.1910 r. w Milówce, pow Żywiec) i Genowefa z domu Biro (ur. 06.03.1911 r w Mysłowicach, woj. Śląskie). Przed wybuchem wojny rodzina mieszkała w Siemianowicach a w czasie wojny w Mysłowicach. Po zakończeniu wojny pozostali w Mysłowicach i mieszkali na ul. Krakowskiej 7. W lipcu 1943 roku ojciec Kazimierz Kamieński został rozstrzelany w obozie Mauthausen II/ Gusen w Austrii. Bogdan Kamieński miał jeszcze rodzeństwo, dwie siostry: Iwonę Marię urodzoną 25.10.1936 r. w Mysłowicach, zmarłą 26.03.2021 w Wiśle, oraz Alicję Annę urodzoną 30.04.1940 r. w Mysłowicach a zmarłą 25.02.2012 w Mysłowicach. Po zakończeniu wojny matka Kamieńskiego wyszła za mąż drugi raz i przyjęła nazwisko po drugim mężu Henryku Gembalskim.
Bogdan ukończył 10 klas Koedukacyjnej Szkoły Ogólnokształcącej stopnia podstawowego i licealnego w Mysłowicach. W latach 50-tych rozpoczął studia na Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Łodzi, której jednak nie ukończył. Wskazują na to dokumenty wypełniane przez Kamieńskiego, w których podawał swoje wykształcenie jako niepełne – wyższe. W latach 60-tych pracował w Teatrze Nowym w Zabrzu jako plastyk, scenograf i kostiumolog – był projektantem mody. Ożenił się z Jadwigą Bryniarską ur. 7.10.1934 r., z którą nie doczekali się dzieci. Właściwie byli małżeństwem na odległość. Jadwiga była aktorką teatralną i pracowała na kilkuletnich kontraktach m.in. Płocku, Słupsku czy Częstochowie. Kamieński do początku lat 80-tych mieszkał w Mysłowicach pod adresem Krakowska 7.
Wspólne początki
Włodarski jeszcze podczas studiów na AGH w Krakowie, wieczorami po zajęciach studenckich, zaczął uczyć się różnych technik artystycznych związanych ze ślusarstwem i metaloplastyką. Odwiedzał pracownie złotników, brązowników, kowali, artystów plastyków a nawet stolarnię. W 1961 roku, rozpoczął pracę w Biurze Projektów Przemysłu Węglowego w Katowicach. W tymże roku w Katowicach właśnie uruchomił swój pierwszy warsztat w którym zaczął samodzielnie wyrabiać biżuterię, kute kraty, lichtarze czy żyrandole.
Kamieński od dzieciństwa interesował się militariami, był modelarzem i miał wrodzony talent plastyczny. W wyniku tych zainteresowań posiadł ogromną wiedzę w dziedzinie swoistej mody związanej z militariami oraz rozwojem historycznego płatnerstwa. Wiedza ta poparta była skrupulatnie zbieraną przez lata dokumentacją. Z czasem poznał również technologię wykonywania moderunku (całość wyposażenia wojownika), co przydało mu się jako konsultantowi w sprawach rekwizytów i kostiumów wojskowych w Teatrze Nowym w Zabrzu.
Panowie poznali się gdzieś około 1964 roku i od razu połączyło ich wspólne zainteresowanie do samochodów. Próbowali odnawiać stare samochody (Oldtimery) ze specjalnym naciskiem na przywracanie stanu pierwotnego. Okazało się wkrótce, że rynek, tzw. bloku wschodniego niewiele może im zaproponować. Wielkim problemem okazał się brak dostępu do oryginalnych materiałów i części zamiennych. Właściciele takich pojazdów często nie byli w stanie nawet zapłacić za renowację.
Jak wspomina Marius – bratanek Kamieńskiego – Bogdan opowiadał mi, że jako młody mężczyzna, tuż po wojnie znalazł w starej szopie i odkupił za śmieszne pieniądze od jakiegoś chłopa - Bugatti 35. Samochód miał uszkodzony wał napędowy. W tamtym czasie i okolicznościach nie miał szans na naprawę i auto poszło na złom... W latach 70-tych taki samochód bez naprawy był wart już fortunę a „grzech” złomowania tego auta prześladował Kamieńskiego całe życie.
Włodarski i Kamieński mieli jeszcze wiele innych wspólnych zainteresowań, które przypieczętowały ich wieloletnią, jak się okazało przyjaźń. Oprócz stolarstwa czy złotnictwa było również kowalstwo, które przerodziło się w fascynację sztuką płatnerską. Pewnego dnia pojechali wspólnie na wycieczkę do Krakowa na Wawel aby razem przyjrzeć się tamtejszym zbiorom oręża.
Obaj przez wiele lat uczyli się kowalskiego rzemiosła od starego Leśniasza – kowala z Katowic-Dębu. W tym czasie Włodarski zakończył na dobre pracę biurową i poświęcił się pracy we własnym warsztacie, gdzie dołączył do niego Kamieński. Bronisław nauczył sztuki kowalstwa a Bogdan nauczył kolegę sztuki rysunku i malarstwa. Pomimo, że opanowali po mistrzowsku różne umiejętności to wzajemnie się uzupełniali i dzielili pracami. Włodarski wolał pracę z metalem i „dłubanie” w starych mechanizmach. Kamieński więcej pracował z drewnem, ale również grawerował i wytrawiał metal. Specjalizował się w intarsjach drewnem w drewnie i inkrustacją w metalu, kością słoniową (częściej bawolą) i masą perłową. Na początku wspólnie wytwarzali na zamówienie przedmioty ozdobne i użytkowe. Warsztat kuźniczy (metaloplastyczny) w Mysłowicach został założony w 1966 roku. Stało się tak, ponieważ Włodarski ożenił się z jedną z dwóch córek znanej mysłowickiej lekarki Maryli (Marii) Kudery – Hanną. Teściowa Włodarskiego - Kuderowa była właścicielką istniejącej do dziś XIX wiecznej tzw. „willi Kuderów”, usytuowanej naprzeciwko dworca kolejowego pod adresem Powstańców 13. Na terenie willi znajdują się budynki gospodarcze i wybudowany w 1924 roku garaż. W tym garażu o powierzchni 42 m2 właśnie Włodarski z Kamieńskim urządzili swoją pracownię. Wyposażenie warsztatu pochodziło ze 100 letniej kuźni, ale niestety Włodarski i Kamieński w wywiadach nie wspomnieli z której. Być może otrzymali narzędzia od wspomnianego starego kowala Leśniasza z Katowic-Dębu ? W 1967 roku Włodarski uzyskał z Mysłowickiego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej oficjalne zezwolenie na prowadzenie warsztatu, a w roku 1968 uzyskał kartę rzemieślniczą.
W tamtym czasie obaj zaczęli co raz lepiej poznawać tajniki wykonywania poszczególnych detali, z których składa się każdy element zbroi. W tym celu nadal odwiedzali krajowe placówki archiwalne i muzealne w poszukiwaniu opisów dawnej roboty płatnerskiej. Będąc w pobliżu chronionych cennych zbiorów muzealnych jeden zagadywał kustosza a drugi po kryjomu wykonywał rysunek interesującej ich części zbroi czy też broni. Robili tak ponieważ przepisy muzealne nie pozwalały na fotografowanie zbiorów zwiedzającym. W ten sposób próbowali przeniknąć sekrety kucia zbroi, mieczy i szabel.
Drogą żmudnych prób dociekali jak łączono kiedyś różne gatunki stali, jak utwardzano ostrza, czy też w jaki sposób pokrywano broń cyzelowanym ornamentem. Wszystkie ich wyroby były wykonywane ręcznie za pomocą pilników, młotków, szlifierek i wiertarek. Rozwijając swoją wiedzę i umiejętności zaczęli wytwarzać berdysze, halabardy czy oksze gotyckie. Opanowali wytwarzanie replik kusz ciężkich i lekkich, a także przeprowadzali ich renowacje. Sprawdzanie działania kuszy odbywało się zazwyczaj strzelaniem ołówkami – jak wspomina siostrzeniec Bodana – Marius. Rozwinęli również umiejętności z zakresu jubilerstwa i złotnictwa. Opanowali też technikę zwaną pisaniem srebrem i złotem (tzw. inkrustację), polegającą na wkuwaniu srebrnych i złotych drutów w wyryte w stali rowki. O precyzji ich pracy może świadczyć fakt, że wykonali na zamówienie Mysłowickich Zakładów Mięsnych igły do nakłuwania mięsa solanką.
Włodarski i Kamieński pozują z miniaturami hełmów.
Zlecenia otrzymywali różne, były i takie z ominięciem prawa. Zdarzało się, że ktoś życzył sobie naprawę zgodnie z oryginałem bez śladów naprawy i w pełni funkcjonalnej broni lub na odwrót, że broń palna nie nadaje się do strzelania.
Jednym z zamówień była naprawa dla prywatnego klienta oryginalnego Winchestera Long Range, wtedy już około 90-letniego, który używany był jeszcze w czasach dzikiego zachodu. Wyjątkowo we wspomnieniach rodzinnych została zapamiętana ta naprawa z tego powodu, że siostrzeniec Kamieńskiego oddał z niego kilka strzałów łącznie z repetowaniem i „czuł się jak John Wayne i Gary Cooper razem wzięci”.
Wykonywali na zamówienie prezenty dla państwowych gości w Polsce. Były to m.in. spinki do mankietów, broszki, zapinki do krawatów czy kielichy. Zdarzały się zamówienia składane przez „partyjne szychy”. Jednym z takich większych było przerobienie i wyposażenie sali kominkowej w dawnym pałacyku myśliwskim.
W tamtym czasie kupno srebra czy złota w ilości jakiej potrzebowali było praktycznie niemożliwe. Próbowali odzyskiwać srebro z klisz rentgenowskich, których u teściowej Włodarskiego (lekarki z zawodu) w domu nie brakowało. Metoda ta była jednak mało wydajna więc skupowali też srebro ze składnic złomu do których odsprzedawali go ludzie. Wynikało to z faktu, że nie mieli możliwości kupowania kruszcu z państwowych źródeł.
W kwestii wykonywania militariów, już na początku prac warsztatowych okazało się, że ze współcześnie produkowanej stali i żelaza nie daje się uzyskać efektu wyglądu (faktury powierzchni) starego materiału. Aby uzyskać wygląd zbliżony do oryginałów poszukiwali starego żelaza i blach stalowych na składnicach złomu. Metale kolorowe, głównie mosiądz w postaci arkuszy kupowali od Radwańskiej, która prowadziła prywatny warsztat w Krakowie. Na początku nie wyrabiali replik autentyków tylko kopie wykonane według własnej inwencji zgodnie ze stylem i modą danej epoki w skalach 1:3 oraz 1:1. Wykonywali zbroje polskiej husarii, zbroje zachodnie, broń, pistolety, szable oraz kolekcje historii polskiego hełmu od XI do XVIII wieku. Swoją praktyczną wiedzę wciąż uzupełniali studiując publikacje z historii militariów w języku angielskim, niemieckim i francuskim z dużą pomocą mamy Kamieńskiego - Genowefy, która znała ten język po swoim ojcu.
Pierwsze sukcesy.
Pierwszym wspólnym dziełem panów była miniatura husarskiego szyszaka. Wykonali ją jako propozycję typowej polskiej pamiątki podczas przygotowań do obchodów Millenium związanych z chrztem polski (obchodzonych w 1966 roku). Tę miniaturkę szyszaka zostawili sobie następnie jako pamiątkę by przypominała im o początkowych trudnościach, porażkach i poszukiwaniach na swojej twórczej drodze.
Kolejne swoje wyroby oddawali do oceny wybitnym znawcom tematu i oceny te były dla nich pomyślne. Poprosili m. in. o opinię na temat swoich replik znawcę dawnej zbroi, grafika-rysownika, historyka Szymona Kobylińskiego. Jego ocena była entuzjastyczna, a w kolejnych latach Pan Szymon bardzo cenił i chwalił pracę mysłowickiej kuźni co podkreślał w swoich felietonach zamieszczanych w prasie.
Kamieński i Włodarski wykonują przymiarkę repliki zbroi husarskiej.
fot. T. Szkamruk(fot. A. Piotrowski ?) 1970.
Wreszcie umówili się na spotkanie z ówczesnym dyrektorem Muzeum Narodowego w Krakowie – prof. Bocheńskim. Jak wspominali Włodarski i Kamieński, był to dla nich srogi egzamin ze znawstwa broni. Po kilkugodzinnej rozmowie profesor doszedł chyba do wniosku, że ma do czynienia z kandydatami na wybitnych fachowców dawnej sztuki płatnerskiej, ponieważ zezwolił podległej sobie placówce na udostępnienie Kamieńskiemu i Włodarskiemu oryginalnej zabytkowej broni. Również aby na przyszłość ułatwić im dostęp do zbiorów muzealnych zgromadzonych w innych polskich placówkach otrzymali legitymacje Towarzystwa Miłośników Dawnej Barwy i Broni przy Polskiej Akademii Nauk do której zostali przyjęci.
Po pokonaniu tych wszystkich barier, pierwsze zamówienia na miniaturki hełmów złożyła Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego. W ten sposób powstała jedyna w swoim rodzaju kolekcja miniaturowych szłomów z X-XI wieku, „łebek” gotyckich z XV stulecia, hełmów garnczkowych i szyszaków husarskich. Kolekcja ta odniosła duży sukces i chętnych na nią było wielu w kraju i zagranicą.
W 1966 roku postanowili wykonać pierwszą kompletną zbroję naturalnej wielkości. Przez wiele dni przymierzali na swoim uczniu Janie Kowalskim, dziesiątki czy setki tekturowych szablonów na podstawie których następnie kuli i przycinali stare blachy. Dopasowywali poszczególne elementy i cyzelowali zdobione detale. Na początku 1967 roku replika ważąca 30 kilogramów husarskiej zbroi z połowy XVI wieku była gotowa do prezentacji.
Jak wspomina Włodarski: „Nikt, kto nie próbował zrobić samemu czegoś podobnego nie zrozumie, ile trudności trzeba przezwyciężyć. Dopiero w trakcie roboty odkrywaliśmy chytre rozwiązania konstrukcyjne wymyślone przez dawnych płatnerzy. Szczególnie wiele trudu kosztowało nas opanowanie techniki łączenia ruchomych części zbroi, aby ruszały się równie łatwo jak w zbrojach wykonanych przez anonimowych a znakomitych konstruktorów przed wiekami...”.
Działalność mysłowickiej kuźni, od samego początku swojego istnienia, nie umykała uwadze prasy. Już w maju 1967 roku w Tygodniku Polskim, ukazującym się również we Francji, została poświęcona im rozkładówka. Na dwóch stronach umieszczono wiele fotografii i opisano pokrótce historię założycieli i ich umiejętności.
W 1968 roku zdobyli nagrodę za „projekt i wykonanie polskiej pamiątki” ogłoszony przez Związek Polskich Artystów Plastyków. Była to miniaturka polskiej zbroi husarskiej. Zorganizowana została też indywidualna wystawa wyrobów mysłowickiej kuźni w Katowicach a następnie kolejną wystawę zorganizowano w Warszawie.
Miniatura hełmu - pamiątka "luźno" nawiązująca do zbroi husarskiej.
fot. A. Piotrowski 1970.
Podczas innej wystawy pt. „Pamiątka Śląska” (zorganizowanej przez „Cepelię” wraz z Klubem Dziennikarzy Turystycznych przy Oddziale SDP w Katowicach), która odbyła się w Klubie Związków i Stowarzyszeń Twórczych, jednymi z eksponatów, które miały największe „wzięcie” były miniatury dawnych militariów, m. in. zbroi, szyszaków, tarcz oraz starych polskich godeł cechowych.
W 1970 roku do kuźni Włodarskiego na ul. Powstańców 13 zawitała Kronika Polska, która sfilmowała wnętrze i obu pasjonatów przy pracy. Zdjęcia dla Centralnej Agencji Fotograficznej wykonał A. Piotrowski. W gotowe już wtedy pełnowymiarowe zbroje husarskie ubrano modelki, które również sfilmowano i wykonano z nimi sesję fotograficzną na zamku w Będzinie. Półtora minutowy materiał filmowy pod tytułem „Płatnerze” ukazał się w kronice nr 44/70 (wydanie A), a całość sfilmowali J. Mierosławski i S. Austen. Zdjęcia z tego wydarzenia zilustrowały artykuł o Włodarskim i Kamieńskim, który ukazał się w sierpniowym wydaniu tygodnika „Perspektywy”.
Na początku lat 70-tych zostali zaproszeni do ówczesnego programu „Tele-echo”, jednego z pierwszych w formie talk-show, prowadzonego przez Irenę Dziedzic. Program realizowany był na żywo więc mogły się wydarzyć się nieprzewidziane wypadki... Podczas emisji programu miały być zaprezentowane militaria Włodarskiego i Kamieńskiego, które przywieźli ze sobą do studia. Kamerzysta jednak podjechał za blisko z kamerą do ułożonych odpowiednio eksponatów i je powywracał. Widać było jak prowadząca wraz z gośćmi programu odwrócili gdzieś w bok, patrząc na to co się stało. Widzowie oglądający telewizję usłyszeli tylko hałas... Nagranie z tego programu nie zachowało się, ponieważ taśmy magnetyczne kasowano i ponownie używano. Telewizja Polska kupowała je za dewizy o które wtedy było ciężko, więc wykorzystywano taśmy ponownie nie zważając na pogarszającą się ich jakość.
Kamieński i Włodarski prezentują swoje wyroby.
W 1972 roku Włodarski otrzymał zaświadczenie Ministra Kultury i Sztuki nr 9/72, że jest Artystą Plastykiem i tym samym należał do Związku Artystów Plastyków w Katowicach. Do jakiej wysokich umiejętności i kunsztu w dawnym rzemiośle płatnerskim doszli Kamieński i Włodarski niech zaświadczy dyskusja z tamtego okresu na naukowym zebraniu w Poznaniu, gdzie padły głosy pełne zaniepokojenia, czy aby nie pojawią się niemożliwe do odróżnienia falsyfikaty. Tutaj za przykład może świadczyć, że kopia XVII wiecznej szabli wykonana w mysłowickim warsztacie miała tą samą barwę żelaza i wydawała ten sam dźwięk co muzealny eksponat.
Ustalono wtedy, że miecze i szable kute w Mysłowicach przez Włodarskiego i Kamieńskiego, muszą mieć na ich płaszczyznach, a nie na tylcu (by wykluczyć możliwość ewentualnego spiłowania) umieszczony znak – gmerk mysłowickiej kuźni, czyli znaczek w postaci literki B w koronie. Dawało to możliwość ustalenia kto i kiedy zbroję wykonał. Dodatkowo Panowie podpisywali w języku łacińskim, XX wieczną datą wykonania. Tym samym, na zebraniu w Poznaniu specjaliści - naukowcy uznali i docenili tym sposobem wysoki poziom pracy mysłowickich artystów – hobbystów.
Współpraca filmowa i teatralna.
Po pierwszych ogólnokrajowych sukcesach do mysłowickiej kuźni zaczęły napływać też zamówienia ze świata filmowego i teatralnego. Włodarski i Kamieński wykonali całą broń do serialu „Janosik” (1973), częściowo do seriali „Kopernik (1972)” i „Czarne Chmury (1973)” i „Blisko coraz bliżej” (1982). Jak sami wspominali, że dużo ich pracy można zobaczyć w filmach „Potop (1974)”, „Pan Wołodyjowski” (1969), „Przygody Pana Michała” (1969) czy „Pierścień Księżnej Anny” (1970). Wykonali pistolety skałkowe dla katowickiego Teatru Śląskiego na potrzeby inscenizacji „Wesela (1973)” oraz rekwizyty dla teatru gdańskiego.
W 1972 roku na potrzeby filmu „Kopernik” sporządzili kilkanaście egzemplarzy zbroi i broni dla aktorów grających główne postacie. Dla postaci drugoplanowych opracowali repliki 450 zbroi z lekkiego materiału metalopodobnego. Zbroje z masy plastycznej wykonano w Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi oraz w warsztatach ówczesnej enerdowskiej państwowej wytwórni filmów Deutsche Film AG (DEFA). Bronisław Włodarski został zaangażowany przez reżyserów Ewę i Czesława Petelskich w charakterze starszego scenografa, a obaj dodatkowo byli głównymi konsultantami w sprawach taktyki walczących stron. Włodarski i Kamieński uczyli aktorów sposobu ubierania dawnych zbroi i strojów.
Przy realizacji filmu „Kopernik” Włodarski i Kamieński mieli ciekawy epizod z reżyserem filmu. Petelski uparł się, że postać czarnego rycerza w pełnej zbroi ma spaść z konia na kościelną posadzkę. Twórcy zbroi wybili reżyserowi ten pomysł z głowy ponieważ osoba grająca tę scenę mogła doznać poważnych obrażeń, a zbroja mogłaby się już nie nadawać do użytku. Za namową reżysera wykonali oni jednak metalową wersję zbroi. Scena podzielona jest na ujęcie przed upadkiem i po upadku. Ostatecznie owa „prawdziwa” metalowa zbroja ochroniła leżącego kaskadera przed urazami od kopyt końskich. Podczas realizacji tych ujęć koń otrzymał środek uspakajający, którego jak się okazało, użyto za mało. Po kilku powtórkach poddenerwowany koń wierzgnął i stanął na czarnym rycerzu lecz nic mu się nie stało. Gdyby zastosowano wersję zbroi z masy plastycznej, kto wie jak by się to wszystko skończyło.
Modelka ubrana w zbroję husarską podczas sesji zdjęciowej na będzińskim zamku.
fot. A. Piotrowski 1970.
Wykonanie owej zbroi przez mysłowickich płatnerzy chwalił Szymon Kobyliński w liście nadesłanym do śląskiej Panoramy: ...”Z mysłowickiej kuźni wyszły przecież wspaniałe elementy zdobnicze statku „Powstaniec Śląski”, ponadto nie raz przyszło nam się spotkać z doskonałymi miniaturami uzbrojenia i zbroi, wykonanymi także przez dwójkę plastyków, a sprzedawanymi w „Cepelii” oraz eksportowanymi na cały świat.
Otóż ci właśnie specjaliści z dziedziny dawnego uzbrojenia zostali zaangażowani do współpracy przy militariach rzeczonego filmu. Oczywiście rzecz nastręczała i nastręcza mnóstwo interesujących kłopotów. Weźmy jako przykład „Czarnego Rycerza”, postać z konduktu żałobnego Kazimierza Jagiellończyka; wojownik ten, odziany w odpowiedni pancerz, symbolizował niejako ducha monarszego, odchodzącego w zaświaty – i w odpowiednim momencie (wewnątrz świątyni, przy katafalku) walił się z konia na posadzkę.
Oczywiście zbroja musiała być odpowiednio majestatyczna, nie tylko w kształcie, ale i w barwie. Żaden lakier nie da właściwego połysku; nasi majstrowie dwudziestowieczni płatnerze ze Śląska, odszukali starą receptę niegdysiejszych kowali, sposób na to, by blachy nabrały głębokiej czerni z pysznym, opalizującym poblaskiem. Należało rozpalony do czerwoności puklerz nacierać pracowicie... końskim kopytem ! Co przy tym wycierpieli sami twórcy (i zapewne ich sąsiedzi), trudno orzec. Jedynie koniowi, dawcy kopyta, było wszystko jedno, bo był przecież nieboszczykiem, lecz żywi musieli przeżywać ciężkie męki węchowe. Niemniej dzieło powstało jak niegdyś i na barwnym ekranie zalśni należytym kolorem.”...
W 1973 roku mysłowicka kuźnia pracowała „pełną parą” na potrzeby serialu „Janosik”. W czasopiśmie „Ekran” z tamtego czasu Szymon Kobyliński pisząc o serialu „Janosik”, który niedługo potem miał być emitowany napisał: „Otóż projektowałem do tego filmu kostiumy i zestaw broni, tę ostatnią wykonał arcymistrz w dwu osobach Bronisław Włodarski wraz z Bogdanem Kamieńskim – płatnerze, szabelnicy, rusznikarze i cyzelerzy światowej klasy. Od miecza z Biskupina do strzelby powstańca styczniowego – wszystko potrafią bezbłędnie wykonać tak, że muzealnik może dostać kręćka próbując rozpoznać, co autentyk a co ich dzieło. No i historię uzbrojenia znają oszałamiająco.”
Ze wspomnień ich ucznia i pomocnika wiemy, że z planu „Janosika” trafiały do naprawy w warsztacie niektóre sztuki broni strzeleckiej. Statyści i aktorzy nie zawsze dobrze i umiejętnie obchodzili się z tą bronią. Kamieński i Włodarski musieli rozbrajać broń lub oddawać strzały w ogrodzie aby przystąpić do napraw. We wspomnieniach siostrzenicy Bogdańskiego zachowały się też sytuacje, gdy uczniowie w warsztacie w przypływie ogólnej wesołości „tłukli się” góralskimi ciupagami wykonanymi (w wersji dla statystów) z gumy pomalowanej na srebrno.
Jeszcze w 1968 roku Włodarski rozpoczął budowę własnego domu w Mysłowicach na ul. Wielkiej Skotnicy 69. Budynek był zaprojektowany już wraz z nowymi pomieszczeniami warsztatowymi przeznaczonymi na działalność kuźni. Planowane ukończenie budowy było przewidziane na 1973 rok. Jednak budowa ciągnęła się prawdopodobnie przez większość lat 70-tych. Mogłoby o tym poświadczyć złożone w 1980 roku w Urzędzie Miejskim w Mysłowicach, oświadczenie Włodarskiego o rozpoczęciu działalności warsztatowej na ul. Wielkiej Skotnicy 69.
Na początku lat 80-tych XX wieku Włodarski i Kamieński rozpoczęli współpracę przy serialu telewizyjnym „Blisko, coraz bliżej”. W serialu tym, w 19-tu odcinkach przedstawiono losy polskiej rodziny z Górnego Śląska, t.j. od roku 1863 do 1945. Przez wiele miesięcy Kamieński wykonał dziesiątki ilustracji projektów mundurów do tego serialu. Należy tutaj również wspomnieć, że w Mysłowicach nakręcono też kilka scen do tego filmu.
Włodarski i Kamieński otrzymywali wiele zamówień z zagranicy od prywatnych kolekcjonerów ale też ze znanych europejskich muzeów. Z Niemiec napłynęły zamówienia na broń palną, z Anglii na zbroje i hełmu z okresu XIV do XVII wieku, z Francji w większości na szable i broń drzewcową a ze Szwecji na wszystko po trochu. Na zamówienie wykonali replikę pistoletu podarowanego Tadeuszowi Kościuszce przez Georga Waszyngtona. Dla wiedeńskiego muzeum i zbrojowni królewskiej w Tower w Londynie wykonali repliki pełnych zbroi husarskich. Mysłowicką kuźnię zaczęli też odwiedzać zagraniczni goście chcący zobaczyć warsztat na własne oczy i złożyć zamówienie osobiście. Jeden przypadek był szczególnie ciekawy, kiedy to „turystka” z USA złożyła zamówienie na repliki broni ale nie chciała aby twórcy umieszczali na nich własnych podpisów. Kamieński i Włodarski nie dali się namówić sądząc, że klientka ma ochotę sprzedać za oceanem ich wyroby jako autentyki.
Włodarski i Kamieński wykonali elementy broni z XIV i XV wieku, które miały być umieszczone w sali rycerskiej zrekonstruowanego zamku w Ogrodzieńcu. Wykonali również pistolety i rapiery oraz komplet XVII wiecznej zbroi husarskiej dla zbrojowni w muzeum w Piotrkowie Trybunalskim. Podejmowali się również prac konserwatorskich dawnych militariów.
Już pod koniec lat 60-tych XX wieku wyroby z mysłowickiej kuźni można było kupić w „Cepelii” lub też „Desie”. Miniaturowy hełm można było kupić za cenę od 180 do 280 zł., miniaturową zbroję od 1.100 zł do 3.400 zł., kopię szabli w naturalnej wielkości od 1.500 do 3.000 zł, zbroję dużą od 3.000 do 18.000 zł. Mysłowiccy mistrzowie nie tylko zajmowali się militariami. Na zamówienie wykonali prototypy drzwi z aluminium odpowiednio patynowanych i udekorowanych płaskorzeźbami. Za pośrednictwem jednej z odlewni metali kolorowych prototypy drzwi trafiły do dawnego NRF, a stamtąd do USA. Wykonali elementy zdobnicze z żelaza i srebra wnętrz statku „Powstaniec Śląski”2. W planach mieli wykonanie wystroju wnętrz Pałacu Ślubów w Mysłowicach oraz innych placówkach kulturalnych w Mysłowicach.
Pamiętać należy, że Włodarski i Kamieński byli autorami i wykonawcami całego wystroju Domu Muzyki w Katowicach oraz wnętrza Sali Sejmowej w gmachu Urzędu Wojewódzkiego. Wykonali elementy zdobnicze sali restauracyjnej hotelu „Patria” w Częstochowie, gdzie umieszczone muszkiety, pistolety, halabardy, partyzany, zbroje polskie i szwedzkie wzbudzały zachwyt turystów krajowych i zagranicznych. Zaprojektowali i wykonali wyposażenie kościoła franciszkańskiego w Jaśle. Meble, srebrne dekoracje ołtarza oraz figurę Jezusa wykonali z pomocą zatrudnionych w tym celu pracowników oraz pomocą swoich uczniów. Przeprowadzili renowację wyposażenia zamku książęcego w Pszczynie. Na potrzeby wystawiennicze zamku wykonali repliki broni myśliwskiej a nawet meble. Wykonali tablicę pamiątkową dla kościoła parafialnego w Mystkowie.
W 1979 roku Bronisław Włodarski zaprojektował pomnik 23 Batalionu Saperów Śląskich z okazji 40-tej rocznicy sformowania tej jednostki. Jednostka miała siedzibę w Mysłowicach przy ulicy Powstańców. W czasie kampanii wrześniowej 23 Batalion Saperów Śląskich w trudnych warunkach polowych saperzy zbudowali przeprawę mostową przez Wisłę pod Baranowem. Umożliwiło to przeprawę Grupy Operacyjnej „Śląsk” armii „Kraków”.
Inicjatorem budowy pomnika był Związek Bojowników o Wolność i Demokrację w osobach byłych saperów tego Batalionu. Fundatorem tablicy było Towarzystwo Miłośników Mysłowic oraz Przedsiębiorstwo Robót Górniczych. Warto wspomnieć, że przewodniczącym Sekcji Muzealnej Towarzystwa był Bogdan Kamieński. Pomnik stoi do dzisiaj ale nie jest tym oryginalnym z listopada 1979 roku, ponieważ na początku lat 90-tych został skradziony. Obecnie eksponowana jest jego nowa uproszczona wersja.
Zachowany projekt - model głównej części pomnika.
Fot. Leonard Czarnota
Wyroby z warsztatu Włodarskiego i Kamieńskiego były również cennymi nagrodami w różnych konkursach. Jednym z nich był konkurs fotograficzny ogłoszony przez „Panoramę”, ilustrowany tygodnik wydawany w Katowicach. Przez „Panoramę” również została ufundowana coroczna „Nagroda Stalowego Hełmu”, a jej motto brzmiało: „Za wybitne osiągnięcia w dziedzinie propagowania piękna starej broni, zbroi i obyczaju rycerskiego.”
Nagrody otrzymali m.in.: Szymon Kobyliński za ilustrację do książki pt. „Ilustrowana Kronika Polaków”, która była w tamtym czasie jedyną w Polsce książką w której nie było błędów w rysunkowym przedstawieniu militariów, aktor Tadeusz Łomnicki – za rolę Pana Wołodyjowskiego, reżyser Jerzy Hoffman, reżyser Paweł Komorowski, publicysta i literat M. Sadzewicz – za książki „Skrzydła i buńczuki” oraz „Chocim”, prof. Wiktor Zin czy też wydawnictwo „Żołnierz Polski”.
Kamieński i Włodarski przy pracy.
Włodarski i Kamieński zainicjowali akcję „Plastycy – na Zamek Warszawski”, na którą przekazali pistolet typu angielskiego. W ten sposób wezwali do podobnych inicjatyw plastyków w całym kraju. Wspomagali również Dom Dziecka Ociemniałych w Owińskach pod Poznaniem. Wystąpili w wielu audycjach radiowych, w kilku zrealizowanych przez Telewizję Polską oraz jednej audycji zrealizowanej przez Telewizję Szwedzką. Przez wszystkie lata działalności napisano o ich pracy wiele artykułów w prasie polskiej jak i niemieckiej. Uczestniczyli również w licznych spotkaniach z dorosłymi i młodzieżą. Przyjmowali również wycieczki młodzieży w swojej mysłowickiej pracowni.
W wielu zleceniach które przyjmowali pomagali im wykwalifikowani robotnicy, praktykanci czy też stażyści z Akademii Sztuk Pięknych. Wśród ich uczni byli m.in. mysłowiczanie Andrzej Kuta i Joachim Przebierała. Jak wspomina Przebierała, że nie wszystkie techniki, które znali chcieli zdradzać uczniom. Były sytuacje kiedy odwracali się do nich plecami jak n.p. przy lutowaniu perły aby nie zdradzać wszystkich tajników swojego fachu.
Schyłek mysłowickiej kuźni i nadzieja na lepsze dni.
Na początku lat osiemdziesiątych po ogłoszeniu stanu wojennego sytuacja gospodarcza i polityczna w kraju spowodowała ogromne trudności i braki we wszystkich dziedzinach życia. Zabroniono działania warsztatu i na pół roku zamknięto go ponieważ służby bezpieczeństwa obawiały się, że może być w nim produkowana broń do ewentualnych walk ulicznych. Podczas produkcji replik broni Włodarski i Kamieński strzelali z niej aby sprawdzić czy prawidłowo działa.
Wszystko czym zajmowali się Kamieński i Włodarski w tamtym czasie było pod ciągłą kontrolą milicji i służb bezpieczeństwa. Jeszcze przed stanem wojennym Kamieński zaangażował się w działania opozycyjne rysując karykatury dla „prasy podziemnej”. Z powodu kontaktów z zachodem i kontaktów z „Solidarnością” warsztat był ciągle obserwowany i kontrolowany a sam Kamieński wielokrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany. Jednym z codziennych rytuałów było wieczorne słuchanie radia Wolna Europa na odbiorniku przemyconym z zachodu, na którym dało się tą stację ustawić z dużą precyzją.
Materiały i potrzebne narzędzia takie jak wiertła czy pilniki mogli kupować tylko poprzez przekupstwo w postaci łapówek. Kamieński został na jakiś czas aresztowany pod zarzutem posiadania nielegalnej literatury. Często wytwarzane w tamtym czasie militaria trafiały do wysoko postawionych urzędników służb bezpieczeństwa. W takich nieprzychylnych warunkach mysłowicka kuźnia działała do 1984 roku.
W 1984 roku miało miejsce jeszcze jedno smutne wydarzenie w dorobku obu naszych mistrzów. Otóż podjęli się renowacji złotych koron z obrazu Matki Boskiej Piekarskiej, podczas której wyszło na jaw, że są to ich pozłacane żelazne wersje. Prawdopodobnie któryś z poprzednich proboszczów parafii piekarskiej mógł dokonać podmiany. W obliczu wcześniejszych szykan jakie spotkały Kamieńskiego i Włodarskiego, władze Polski Ludowej oskarżyły ich o kradzież oryginalnych koron, co było „gwoździem do trumny” w działalności mysłowickiej kuźni.
Jeszcze w sierpniu 1984 roku obaj wyjechali „w celach turystycznych” do ówczesnej Republiki Federalnej Niemiec (RFN), gdzie otrzymali niemieckie obywatelstwo i zamieszkali osobno. Z Włodarskim wyjechała żona Hanna oraz córki Izabela i Monika, z Kamieńskim matka Genowefa. Zatrzymali się najpierw u siostry Iwony Kamieńskiej, która w tym czasie w Kalletal prowadziła zakład zegarmistrzowsko-jubilerski. Podczas urządzania się we własnym mieszkaniu w Kalletal pomogło im wiele obcych a zarazem życzliwych osób. Żona Władysława została zatrudniona w Szpitalu Miejskim jako ginekolog. Córki Izabela i Monika Włodarskie skończyły przyspieszony kurs niemieckiego i maturę zdały w 1986 roku już w tym języku.
W chwili swojego „turystycznego wyjazdu”, ze swojego dawnego warsztatu zdołali zabrać ze sobą część drobniejszych narzędzi, które przed kontrolą graniczną ukryli po kieszeniach i w bagażach. W Mysłowicach pozostawili zbieraną przez lata literaturę fachową oraz inne większe narzędzia, których nie sposób było niezauważenie przewieź przez granicę. W kolejnych miesiącach, stopniowo drogą pocztową otrzymywali owe książki, które były im nadsyłane przez rodzinę. W Kalletal wyposażyli swój nowy warsztat w urządzenie austriackiej produkcji, które zastąpiło im kilka osobnych narzędzi jakie mieli w starym mysłowickim warsztacie. Kamieński chwalił elektryczną szlifierkę, o której w ówczesnej Polsce mogli tylko marzyć.
Kamieński i Włodarski przy wykonanych przez siebie replikach.
Niedługo potem swoją pracą uzyskali rozgłos i pierwsze zamówienia. Już w lipcu 1985 roku zawitała do ich nowego warsztatu lokalna prasa. W wywiadach zaznaczyli, że przez cztery miesiące szukali dostawcy dobrej jakości drzewa orzechowego, z pozyskaniem którego w Polsce nie mieli najmniejszych trudności. Jak podkreślili w wywiadach, że zaskakujący jest także w Niemczech problem z kupnem niewielkich ilości – na potrzeby warsztatu – materiałów takich jak metale nieżelazne (w tym mosiądzu), czy stali sprężynowej. W Polsce wystarczył jeden telefon do znajomego, który prowadził firmę państwową i otrzymywali żądaną ilość w rozsądnej cenie, ale za to w Niemczech zwykłe wiertła można już kupić w każdym domu handlowym, które w Polsce bez znajomości z odpowiednimi ludźmi były prawie nieosiągalne.
Kontynuując swoją twórczą pracę byli zaskoczeni, co też zaznaczyli w wywiadzie dla prasy (Kalletaler Zeitung), że w Niemczech nikt nie buduje replik dawnej niemieckiej broni. We wszystkich zbiorach muzealnych w Niemczech można znaleźć same angielskie, amerykańskie czy też francuskie karabiny i pistolety. Jedną z pierwszych prac jakie wykonali było zamówienie złożone przez muzeum leśne w Heidelbergu, dla którego wykonali repliki czterech egzemplarzy broni myśliwskiej. W swoim nowym warsztacie zaczęli wytwarzać broń białą, kusze, sztylety myśliwskie, czy też inne repliki łowieckiej broni. W tamtym czasie na niemieckim rynku dawnej broni można było zdobyć pojedyncze sztuki pistoletów z zamkiem kołowym. Oryginalny pistolet wykonany na zamówienie kosztował 25.000 marek, a w wersji wojskowej, produkowany w większej ilości 10.000 marek.
Jak napisał dziennikarz niemieckiej gazety, która przeprowadziła z Włodarskim i Kamieńskim wywiad, że przed laty licytowany był cenny egzemplarz angielskiego pistoletu, który osiągnął wartość prawie pół miliona marek. Dziennikarz wspomina też, że tylko jeden hiszpański warsztat próbował produkcji pistoletów z zamkiem kołowym, ale nie potrafili osiągnąć doskonałości w wykonaniu tak jak oryginały i wkrótce warsztat zamknięto. Okazało się, że jeśli Włodarski i Kamieński wyprodukują odpowiednią ilość tej broni to „stowarzyszenia strzelców czarnoprochowych” mogłyby urządzać zawody w strzelaniu z takich pistoletów. Na wyroby z nowego warsztatu, zwrócił uwagę główny konserwator muzeum w Nadrenii Północnej Westfalii, mający nadzór nad innymi tego typu warsztatami. Polskim specjalistom zlecił prace renowacyjne starej broni doceniając ich wiedzę i umiejętności.
Po 1985 roku przeprowadzili się z rodzinami do Soest, gdzie mieszkali pod różnymi adresami – Włodarscy na Poststraße, Kamieński na Marktstraße 13. W piwnicy domu na Thomästraße 17 wynajęli piwnicę, gdzie nasi niezmordowani płatnerze urządzili swój kolejny, tym razem obszerniejszy warsztat. Oboje ze swoich mieszkań mieli kilka minut na dojście do niego na piechotę. W tamtym czasie przyjmowali zamówienia od muzealników, antykwariuszy czy też prywatnych kolekcjonerów.
W 1988 roku Włodarski prowadząc samochód zmarł na skrzyżowaniu podczas czekania na zielone światło. Został przewieziony do kostnicy tego samego szpitala w którym pracowała jego żona i tylko przypadkiem ktoś z personelu skojarzył nazwiska i powiadomił żonę Hannę o całej sytuacji.
Życie prywatne Kamieńskiego też przechodziło różne koleje losu. Żona Jadwiga po przejściu na emeryturę zamieszkała w Zabrzu i zaczęła na długie miesiące przyjeżdżać do męża. Po tym okresie odwiedzin zamieszkali w końcu razem. Przez kolejne lata Bogdan Kamieński prowadził warsztat samodzielnie wykonując zlecenie za zleceniem i oddając się innemu swojemu hobby – malarstwu. W tamtym czasie jego zdrowie zaczęło już poważnie szwankować. Jak wspomina w wywiadzie z 1993 roku - „pewnego ranka obudziłem się i zrozumiałem, że oślepłem.” Przytrafił mu się tzw. „zawał oczny”. Skomplikowana operacja, której został poddany powiodła się i znów mógł widzieć, chociaż już nie tak dobrze jak wcześniej. Mimo kłopotów ze wzrokiem odrestaurował mechanizm zegara wieżowego w Neuengeseke pochodzący z 1807 roku. Wykonał replikę szabli pruskiego huzara – model 1742, holenderski muszkiet czy XVIII wieczną replikę pistoletu skałkowego do polowań. Bogdan Kamieński kontynuował pracę do chwili swojej śmierci w wieku 65 lat - 13 lipca 2000 roku.
Jednym z jego największych marzeń było posiadanie kompletnej zbroi samurajskiej, której nigdy nie kupił.
W zbiorze rodzinnych pamiątek po Kamieńskim i Włodarskim zachowały się wycinki z gazet, artykuły, fotografie ich prac, fotografie z wystaw oraz ponad 40 malowanych przez Kamieńskiego plansz przedstawiających mundury, detale, wyposażenie żołnierskie oraz dystynkcje wojskowe, z okresu od połowy XVIII do początku XX wieku na potrzeby serialu „Blisko coraz bliżej”. Pozostawił po sobie wiele własnoręcznych malowanych obrazów olejnych o tematyce militarnej. W tym miejscu warto wspomnieć – a jest to informacja istotna dla entuzjastów militariów, którzy mogą szukać informacji o Bronisławie Włodarskim czy Bogdanie Kamieńskim. W dawnej prasie, materiałach promocyjnych czy też obecnie na stronach o filmach, można spotkać błędnie pisane imię i nazwisko Bohdan Kamiński oraz informację, że pochodzili z Krakowa.
Leonard Czarnota
źródła:
Wspomnienia siostrzenicy Bodgana Kamieńskiego – Beaty Sondej, siostrzeńca Mariusa (Jałowieckiego) Willima oraz ucznia i pomocnika Kamieńskiego i Włodarskiego - Joachima Przebierały.
Materiały archiwalne, zbiory rodzinne, wycinki prasowe: m.in. z katowickiej Panoramy, Tygodnik Polski 1967, Echo – 1968, Światowid – magazyn turystyczny 1970, Perspektywy – Ilustrowany tygodnik polityczno-informacyjny 1970, Życie Warszawy 1970, Kalletaler Zeitung – 1985, Lippische Landes – Zeitung 1985.
1 Biura Projektów Przemysłu Węglowego – Przedsiębiorstwo Państwowe – Katowice, Pl. Grunwaldzki 8-10 (1962)
2 "Powstaniec Śląski" – masowiec typu B447-II/1 zbudowany 11.04.1970 roku, w Stoczni Szczecińskiej dla Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie. Matką Chrzestną była Gertruda Ziętek, żona generała Jerzego Ziętka.