1990
Rozmowa z liderem Trio „Con Brio” Panem Zygmuntem Zgrają
Harmonijki jak harmonijki
„Życie Mysłowic”: - Spotykamy się z okazji dwudziestolecia istnienia Waszego zespołu. Taka okazja to pretekst do podsumowań. O sukcesach świadczą miejsca zajmowane przez Was na festiwalach. Co można powiedzieć o rozczarowaniach ?
Zygmunt Zgraja: - Największym rozczarowaniem jest stosunek muzyków profesjonalnych do harmonijki ustnej. Wszyscy uważają ją za instrument amatorski, atrakcyjny co najwyżej na wycieczkach w plener, i trudno tę barierę w wielu kręgach przełamać.
„ŻM”: - Jak reagują organizatorzy koncertów, którzy najpierw widzą Wasz repertuar – a jest to przecież wiele utworów wybitnych kompozytorów muzyki poważnej, gdy dowiadują się o jakie instrumenty chodzi ?
ZZ: - No cóż, rozmawia się na przykład z dyrektorem filharmonii, mówi o repertuarze i wreszcie pada pytanie: na jakich instrumentach Panowie grają ? Potem czasem już nie ma rozmowy, a czasem toczy się już w tonie „aby tylko zbyć”. Zawsze mamy jednak satysfakcję, jeżeli nas ktokolwiek zaangażuje – po występie wszyscy gratulują.
„ŻM”: - Czyli – jak to zazwyczaj bywa – i w tym wypadku źródłem nieporozumień i uprzedzeń jest zwykła niewiedza...
ZZ: - Trzeba umieć odróżniać. Na świecie produkuje się 99 rodzajów harmonijek, a u „Hohnera” w RFN, który jest producentem największym, może i 100. Są harmonijki do country, bluesa, są i koncertowe, chromatyczne. Można więc zagrać wszystko. Nas satysfakcjonuje ten styl, w którym gramy...
„ŻM”: - Czy macie jakąś tajemnicę warsztatową ?
ZZ: - Wszyscy traktują harmonijki, jak harmonijki – tak to można określić. Tak, jak uczy tradycyjna, największa w świecie szkoła w Trossingen, przy koncernie „Hohnera”. Wszyscy boją się grać wielogłosowo. My aranżujemy utwory na swój sposób, raczej wielogłosowo, orkiestrowo. Wszyscy starają się naśladować trio Jerry Murata, my tego nie robimy – trzymamy się naszego stylu i to procentuje.
„ŻM”: - A czy ktoś próbuje Was naśladować ?
ZZ: - Nie wiem, jeszcze się z tym nie spotkaliśmy. Ci, którzy otrzymują nasze aranżacje, nigdy nie grają ich tak, jak zostały opracowane. Zawsze je spłycają, upraszczają...
„ŻM”: - Profesjonalne harmonijki są bardzo drogie, kosztują od 80DM wzwyż. Czy finansujecie się sami ?
ZZ: - Staramy się w jakiś sposób sami zdobywać instrumenty, lub wymieniać na nie aranżacje. Jeżeli ktoś chce dobrą aranżację, to mu ją robimy... Ale musi się zrewanżować. Dla naszych kolegów z Zachodu kupno instrumentu nie jest finansowym problemem.
„ŻM” - Jakieś bliskie zamierzenia ?
ZZ: - Chcielibyśmy nagrać płytę kompaktową w firmie „Hohner”. Prowadzimy na ten temat rozmowy i wygląda na to, że zakończą się one pomyślnie.
„ŻM”: - Czy poza tym macie jakieś kontakty z „Hohnerem” ?
ZZ: - Praktycznie nie. Wszystko jest na zasadzie gościnności, kurtuazji. „Hohner” ma dystans do wszystkich, którzy grają na harmonijkach poza jego szkołą. Twierdzą, że tylko oni mają monopol na muzyków wykształconych w tym kierunku.
„ŻM”: - Czy ktoś z „Con Brio” ukończył tę szkołę ?
ZZ: - Nie.
„ŻM”: - Dziękujemy za rozmowę.
Z Zygmuntem Zgrają rozmawiał Piotr Myszor
Życie Mysłowic nr 1, 1990.10.11, cena 2000 zł